niedziela, 29 grudnia 2013

Galeria świąteczna



To nie tak miało być! Dwa tygodnie temu zamieściłam poprzedni post i miałam ambitne plany nie tyle coś wytworzyć, co pochwalić się tym, co zrobiłam przez lata i pieczołowicie odkładałam do szuflady. Niestety, choróbsko powaliło mnie do łóżka, a jak już byłam na chodzie to zostało już niewiele czasu na świąteczne porządki.
Tak czy siak, pokażę co nieco, może ktoś zainspiruje się i coś też zrobi.

Dziesięć lat temu miałam wielki come back do rękodzieła. Wpływ na to miało parę czynników. Od lat kupowałam czasopismo "Anna. Najpiękniejsze robótki ręczne", ale czasu na robótki nigdy nie miałam zbyt wiele. W listopadowym numerze z 2002 roku ogłoszono konkurs na pracę bożonarodzeniową wykonaną techniką haftu krzyżykowego. Zdjęcia prac można było wysyłać do 15 grudnia. Czasu było niewiele, ale postanowiłam podjąć wyzwanie. Efektem była kwadratowa serwetka z ośmioma gwiazdami betlejemskimi.




Wyhaftowanie tej serwety, zrobienie zdjęć analogowych i wywołanie ich w sześć tygodni było naprawdę dużym przedsięwzięciem.
Koleżanka pomogła mi zrobić komputerowo lustrzane odbicie zaprojektowanego wzoru.


Moja serweta nie spotkała się z uznaniem jury. Wygrał bodajże jakiś kalendarz adwentowy. Na wyniki konkursu czekałam osiem miesięcy, w czasie których nauczyłam się koronki klockowej. W pewnym sensie miało to związek z tym konkursem, gdyż drugą nagrodą był zestaw do koronki klockowej. To zwróciło moją uwagę na technikę, która wcześniej pozostawała poza moją uwagą i zasięgiem moich zainteresowań.

W 2005 roku postanowiłam pokazać serwetę na
III Ogólnopolskiej Wystawie Haftu Krzyżykowego Amatorów w Łodzi, ale wystawa zdecydowanie była zdominowana przez prace wykonane wg gotowych schematów i to głównie obrazki.
Serweta w muzealnej gablotce prezentowała się tak:


W 2005 roku postanowiłam pokazać serwetę na
III Ogólnopolskiej Wystawie Haftu Krzyżykowego Amatorów w Łodzi, ale wystawa zdecydowanie była zdominowana przez prace wykonane wg gotowych schematów i to głównie obrazki.
Serweta w muzealnej gablotce prezentowała się na zdjęciu obok.



Cieszę się, że w święta może zdobić mój stół. Jeżeli ktoś będzie zainteresowany zrobieniem podobnej, to chętnie udostępnię wzór.

Gdy haftowałam tą serwetę, moja znajoma zaczęła mi wiercić dziurę w brzuchu, aby nauczyć pewną panią robić na szydełku. 

W tamtym czasie już od lat nie miałam szydełka w ręku, ale znajoma nie odpuszczała i złamałam się, zaczęłam uczyć heklowania


Najlepiej jest uczyć robiąc samemu, więc po zrobieniu na początek mniejszej serwetki sięgnęłam po większy projekt. Mam kilka słabości, miłość do kwadratowych serwet, które nadają się na różne stoły i stoliki oraz miłość do ambitnych, czasochłonnych prac, takich na które potrzeba od 80 godzin wzwyż.

I tym sposobem zaczęłam robić serwetę, która od dawna uśmiechała się do mnie z Anny 12/98.







Koronka była pierwszym wyzwaniem, kolejnym okazało się połączenie jej
z tkaniną. Moim zdaniem najlepiej sprawdza się w takich wypadkach szerokie podłożenie brzegu i mereżka.




Może moja koronka jest trochę krótsza, niż oryginalna w Annie, ale myślę, że zastosowane przeze mnie połączenie z tkaniną okazało się dużo bardziej efektowne.


Koronka podoba mi się tak bardzo, że kiedyś pokuszę się o zrobienie obrusa z takim wykończeniem.








Wieczór zapadł dzisiaj bardzo szybko, jak to w końcu grudnia bywa, ale na szczęście udało mi się uwiecznić dwie mniejsze serwetki.

Prosta serwetka wg projektu pewnej Japonki.


Najlepiej prezentuje się na białym obrusie, ale mój świąteczny stół jest już złożony :)

Szkoda tylko, że te gotowe serwetki do obrabiania nie są ani łatwo dostępne, ani w przystępnej cenie.

niedziela, 15 grudnia 2013

Kolejna koronka brzegowa



Miałam ambitne plany na ten tydzień. Nawinęłam osiem czółenek i liczyłam, że większość z tych nici wyrobię, a tu niestety, ambicje mnie przerosły. Niemniej jednak udało mi się zacząć wg wzoru  Iris Niebach.
Już pod koniec lata wymyśliłam, że zrobię koronkę  brzegową do kwadratowej serwety, która pasowałaby kolorystycznie do poduszek na fotelach ogrodowych, ale po drodze realizowałam inne projekty i wybór wzoru też nie był sprecyzowany. 


Jak zobaczyłam ten, to wiedziałam, że to jest  to, czego chciałabym spróbować: wzór dający efekt ząbków. Całość robi się w trzech rzędach, na razie zaczęłam dwa główne,
a ten ostatni to tylko wyrównuje brzeg. Projekt jest dość wymagający i to zarówno pod względem warsztatowym, bo wszelkie niedociągnięcia mszczą się w dopasowaniu wzoru, jak również wymaga skupienia uwagi, gdyż jest dość zamotany. Może jeszcze muszę się koncentrować, bo wykonałam cztery powtórzenia. Jak zrobię ich dwadzieścia, to będzie łatwiej. Mam nadzieję że do Wielkanocy i wiosennej inauguracji sezonu ogrodowego zdążę.

niedziela, 8 grudnia 2013

Wpis na otwarcie

Powabu nitek doświadczyłam już jako kilkulatka, gdy spoglądały na mnie z koszyczka z robótkami  mojej Mamy albo z szufladki Babci. Kolorowe muliny i kordonki  zamieniały się w kwiaty i wzorki, ozdabiały serwetki i makatki, a ja urzeczona nimi patrzyłam i oczu nie mogłam oderwać.
Nic dziwnego, że w wieku lat sześciu zamarzył mi się zestaw do haftowania, jaki był wtedy na wystawie sklepu z zabawkami. Moja Mama potraktowała to jako chwilowy kaprys, ale Babcia ucieszona, że podzielam jej pasję sypnęła kasą i tak spełniły się moje dziecięce marzenia o posiadaniu plastikowego tamborka i zestawu sześciu serwetek z nadrukiem do wyszywania. Tamborek pękł parę lat później, co się stało z serwetkami, nie mam pojęcia.
Miłość do nitek i robótek towarzyszy mi niezmiennie z kilkoma kilkuletnimi przerwami, ale przez cały czas sięgam po nowe techniki i staram się nauczyć czegoś nowego,  a także doskonalić posiadane umiejętności.
Chciałaby tutaj prezentować swoje prace i pisać o pasjach, które związane są nie tylko robótkami ręcznymi.



Mam nadzieję, że czas pozwoli mi tu dokonywać częstych wpisów.