czwartek, 26 marca 2015

Biblioteczka hobbystyczna - książki o frywolitce

W języku polskim nie ma zbyt wielu pozycji o robieniu koronki frywolitkowej, ale na szczęście w ciągu ostatnich dziesięciu lat ukazało się ich aż sześć (z tego, co mi wiadomo). Gdy w 2003 roku jesienią zaczynałam naukę tej techniki korzystałam z wydawnictw zagranicznych i z publikacji w Moich Robótkach i w Poradniku Domowym. Prezentację pozycji pozwolę sobie zrobić w porządku, w jakim trafiły do mojej biblioteczki.

Koronka frywolitkowa
Hana Horakova
Wydawnictwo RM
Warszawa 2005
87 stron

Książka opisuje podstawy koronki czółenkowej i trochę niewyszukanych wzorów. Trudno mi ocenić te podstawy, ponieważ w chwili, gdy książka ukazała się na rynku ja już umiałam robić frywolitkę, ale z tego co słyszę, to początkujący dobrze oceniają tą książkę.













Frywolitki. Klasyczne wzory
Kristine Nikolajsen, Inge Lise Nikolajsen
Wydawnictwo RM
Warszawa 2011 (pierwsze wydanie chyba 2006?)
80 stron


Książka prezentuje dość proste wzory. Dobra pozycja dla początkujących. Korzystałam z niej obrabiając chusteczki. Później stwierdziłam, że nie będę z niej korzystać i do niej wracać i komuś dałam w prezencie.











Frywolitki. Biżuteria, ozdoby, dekoracje
Agnieszka Bojrakowska-Przeniosło
Wydawnictwo RM
Warszawa 2013
95 stron


Dobrze pokazany ilustrowany kurs podstaw frywolitki. Książka zawiera trochę wzorów małych prac dobrych dla początkujących. W czasie, kiedy była wydawana ta książka odkryłam na facebooku grupę frywolitkową i po dość długiej przerwie wróciłam do frywolitkowania. Jest to pierwsza powszechnie dostępna na naszym rynku pozycja polskiej autorki i trzeba mieć nadzieję, że będą kolejne rodzime publikacje o frywolitce.




Frywolitki. Wzory, biżuteria, kartki
Lyn Morton
Wydawnictwo RM
Warszawa 2005
84 strony

Kursu frywolitki tutaj nie znajdziecie, ale za to można znaleźć całkiem sporo niewielkich wzorów przeznaczonych jak w tytule książki. Przy okazji można zobaczyć trochę ciekawych rozwiązań technicznych.



Tatting theory and patterns
Frywolitka szkoła i wzory
Jan Stawasz
GECOM
Warszawa 2014
104 strony


Ta książka powinna być pokazana jako ostatnia, ale w związku z tym, że jest pierwszą częścią w stosunku do następnej, postanowiłam ją zamieścić w porządku cyklicznym.
Pierwsze jej wydanie, które ukazało się w roku 2008 wydane było wyłącznie po angielsku, natomiast kolejne wydanie jest już dwujęzyczne. Książka zawiera opublikowaną kiedyś w Moich Robótkach "Szkołę frywolitki" oraz w większości wzory, które również tam się ukazały. Obie książki autorstwa Jana Stawasza to takie trochę "koty w worku", bo nigdzie nie można ich obejrzeć, a kupić można tylko przez internet w wydawnictwie. Kto śledził kiedyś wzory w Moich Robótkach wie, czego może się spodziewać, a kto nie śledził może zajrzeć na stronę nieżyjącego już autora i tam w galerii zobaczycie jego prace.



Tatted Treasures
Frywolitkowe skarby
Jan Stawasz
GECOM 2012
103 strony


W książce jest kilka wzorów, których nie widziałam w pismach robótkowych, ale w znakomitej większości są to wzory tam opublikowane. Nie podoba mi się szata graficzna książki i brak opisów wykonania, co może być utrudnieniem dla osób mniej zaawansowanych. Jednak muszę przyznać, że w moim dorobku frywolitkowym prace wg wzorów autorstwa Jana Stawasza stanowią chyba większość i na tych wzorach moja koleżanka Ela uczyła mnie frywolitki.


piątek, 20 marca 2015

Wiosna w moich progach

Dzisiaj podobno zaczyna się astronomiczna wiosna. Temperatura za oknem od jakiegoś czasu zaczyna wyglądać obiecująco, nic więc dziwnego, że kwiaty w moim domu oszalały i odwdzięczają się za dobrą pielęgnację. Stali czytelnicy mojego bloga pewnie pamiętają te kwiaty z moich ubiegłorocznych wpisów, ale w tym roku nie mogłam się powstrzymać.
Na zdjęciu obok są dwie doniczki z kliwiami. W ubiegłym roku miały w sumie sześć kwiatostanów, a w tym roku jest ich aż dziewięć! Zimę spędzają w moim pokoju - pracowni, gdzie magazynuję swoje materiały i narzędzia robótkowe. Panuje tu zimą dość rześka temperatura i one to właśnie lubią. Latem jest tu dość ciepło i w tym czasie trafiają do chłodniejszego pomieszczenia. W opiece nad kliwiami ważne jest, aby nie obracać doniczki, gdyż roślina lubi, aby światło padało zawsze z tej samej strony. Obracanie doniczki może jej zaszkodzić.  
Wiosnę czuje również moja kocica i z przyjemnością spędza całe dnie na świeżym powietrzu, ale od czasu do czasu, jak grzejnik jest ciepły to też z niego korzysta. 
Wiosna to też ta pora roku, kiedy warto oderwać się od robótek i spędzić trochę czasu na łonie przyrody. Ale trzeba też znaleźć trochę czasu, aby wydziergać lub usupłać coś nowego na zbliżające się święta.

sobota, 14 marca 2015

Skrzydło motyla

Od czasu do czasu lubię błąkać się z aparatem fotograficznym i pstrykać to, co mijam po drodze. Najchętniej uwieczniam przyrodę, a kwiaty i motyle, to moje ulubione tematy. Jesienią ubiegłego roku Intensywnie Kreatywna zapowiedziała razemrobienie szala autorstwa Melindy VerMeer, którego wzór przypomina skrzydło motyla. Bardzo mi się spodobał i od razu kupiłam włóczkę. Postanowiłam, że tym razem to nie będzie nic z pomarańczem i padło na turkusy.
Robótka powstawała etapami, bo szal, a raczej chusta zaczęta w listopadzie, została skończona w ubiegłym tygodniu. Żeby wyeksponować ażury w klinach chustę, po zdjęciu z drutów, trzeba było zblokować. Niestety, nie położyłam nic na styropianie i potem musiałam wydłubywać białe kuleczki z chusty. Nauczka na przyszłość. Nie wiem, co mnie podkusiło, bo wcześniej zawsze rozkładałam prześcieradło frotowe, które jednocześnie świetnie odciągało wodę z robótki.















Jest to świetny wzór dla osób, które tak jak ja, dopiero zaczynają swoją przygodę z ażurami. Dobrze dobrana włóczka może dać tu znakomity efekt. Miałam ochotę na kolory, jakie występują na skrzydłach motylich, ale ostatecznie padło na ten kolor.
Wzór można ściągnąć nieodpłatnie z Ravelry. Moja chusta została wykonana na drutach 4,0 mm z włóczki YarnArt Wool w kolorze antracytowym i Lang Jawool Magic w odcieniach turkusu.

Krym 2008
1992 Kodak Gold 100

























Przy okazji prezentacji chusty chciałam przemycić trochę mojej fascynacji skrzydlatym światem motyli. To zdjęcie po lewej stronie zrobiłam jeszcze aparatem analogowym na negatywie. Dzisiaj zeskanowałam zdjęcie aby móc tutaj opublikować. Przez chwilę zastanawiałam się, jak długo będę szukać tej klatki, którą miałam gdzieś w pamięci, ale okazało się, że w negatywach panuje całkiem niezły porządek. Wówczas robiłam jakieś 15-20 filmów rocznie i wydawało mi się że robię bardzo dużo zdjęć, a to zaledwie 570-760 klatek. Jako posiadaczka aparatu cyfrowego miałam takie dni w swoim życiu, gdy jednego dnia potrafiłam tyle zrobić. Ale te robione dawniej w większości pamiętam, te robione teraz nawet po intensywnej selekcji nie dadzą się zapamiętać, może dlatego, że jest ich tyle, że rzadko się je ogląda.
Na szczęście pamiętałam swoją wizytę w hodowli motyli w ogrodzie botanicznym w okolicach Jałty (Нікітський ботанічний сад). Krym był wspaniałym miejscem na wakacje. Szkoda, że trzeba o tym pisać w czasie przeszłym. 

sobota, 7 marca 2015

B(J)ajecznie kolorowo



Za cztery tygodnie Wielkanoc i myślę, że może w tym roku uda mi się zrobić parę koronkowych pisanek. Na razie udało mi się zamówić drewniane jajeczka i jestem w trakcie malowania. Nigdy w życiu nie bawiłam się w decoupage, ani inne techniki dekoratorskie, więc możecie się śmiać, ale jest to dla mnie wyzwanie. Nie chcę wspominać ile razy myłam narzędzia, a to jeszcze nie koniec. Liczę, że efekt będzie dla mnie satysfakcjonujący. Oprócz tych zwykłych "gołych" jajeczek, nabyłam jeszcze parę wiszących na rzemykach i parę ponadziewanych na patyczki. Teraz tylko trzeba się zdecydować na jakiś wzór. Nie liczę, że zrobię wszystkie, ani nawet połowę, ale polakieruję je i będą sobie czekały na letnią wenę. 
Pisanki mogą być naprawdę dziełami sztuki, a w dekorowanie ich mogą być uwikłane najróżniejsze techniki, a bodaj najsłynniejsze z nich to przecież jaja Fabergé.  A Wy jakie pisanki tworzycie lub macie zamiar tworzyć?

niedziela, 1 marca 2015

Zapleciona kamizelka

Gdyby ktoś jeszcze dwa lata temu powiedział mi, że wydziergam sobie takie coś do noszenia, to bym go wyśmiała. No ale w moim życiu było już wiele takich "gdyby", że nie powinnam się dziwić. W ubiegłym miesiącu Intensywnie Kreatywna ogłosiła wyzwanie warkoczowe i zaczęłam się zastanawiać, co chciałabym zrobić. Pomysłów było wiele i chęci również. Zamarzyła mi się od razu poduszka z poszewką na drutach, chusta z warkoczami, skarpety i nie wiadomo co jeszcze. Przeglądając jedną z moich książek trafiłam na taką oto kamizelkę i ona najbardziej do mnie przemówiła. 


Chciałam, aby podobnie jak ta kamizelka w książce, moja powstała z włóczki typu Tweed. Wybrałam YarnArt Merino Tweed w kolorze 383. W trakcie robienia okazało się, że trzy motki do za mało. Z trudem dokupiłam dodatkowe motki, gdyż włóczka ta nie jest już produkowana.
Model w książce zrobiony dla osoby o obwodzie w biuście niespełna 90 cm. Dla mnie trzeba było dołożyć kolejne 20 cm. Pierwszy raz robiłam tego typu kombinacje. Obawiałam sie, żeby kamizelka nie wyszła zbyt długa. Chyba dopisało mi szczęście początkujących. Kamizelka została skończona wczoraj, a dzisiaj zadebiutowała na przedwiosennym spacerze. Sprawdziła się znakomicie. Zastanawiam się tylko, jak ta włóczka zachowa się w praniu. Pierwszy raz  zmierzyłam się z zakańczaniem elastycznych brzegów. Jeśli chodzi o dziewiarstwo, to jeszcze mam sporo do zgłębienia, ale z kamizelki jestem jak na razie zadowolona. Efekt zachęca mnie również do kolejnych prób odzieżowych. Inspiracji generalnie mi nie brakuje i praktycznie od razu mogłabym wydziergać zapleciony golfik, ale chyba chwilowo dam sobie odpocząć od warkoczy, A odnośnie splotu warkoczowego, to próbowałam używać specjalnego drutu to warkoczy, ale zwykłe spuszczanie i zamienianie oczek bez specjalnego narzędzia wychodziło mi znacznie lepiej.