Weekend, który dobiega właśnie końca nie przypomina nic z lata. Co z tego, że mamy najdłuższe dni w roku, jak już o 20:30 było ciemno! Przy okazji robótkowania, bo przecież nie dało się nigdzie wyjść, przypomniało mi się, że cztery lata temu byłam w zgoła innym miejscu - w samym środku koronkowego święta.
W ostatnim tygodniu czerwca 2011 roku miałam okazję pojechać do Rosji, a konkretnie do Wołogdy i wziąć udział w festiwalu koronki.
Kto w Polsce słyszał o Wołogdzie? Wszystkie osoby, które choć trochę miały do czynienia z koronką klockową na pewno coś słyszały. I tak jak u nas Bobowa jest znana głownie koronki klockowej, Wołogda jest rosyjską stolicą tej techniki i posiada imponujące tradycje w tej dziedzinie. Dorobek wołogodzkich (nie wiem, czy dobrze odmieniam!) koronczarek można podziwiać w Muzeum Koronki w Wołogdzie. Jest to naprawdę godne pozazdroszczenia placówka! Nie tylko, jeśli idzie o zbiory, ale również projekt wnętrza muzeum, które prezentuje koronkę, ale również
intryguje nowoczesnym designem i dekoracjami. W muzeum znajduje się także sala dydaktyczna, która zachęca aby spędzić w niej trochę czasu. Może doczekam czasów, że w Polsce powstanie muzeum rękodzieła z takim rozmachem.
Festiwal koronki był jedną z trzech głównych imprez. Równolegle odbywały się Festiwal Lnu i Dni Wołogdy. Z tej okazji przygotowano wspaniałe widowisko kostiumowe prezentujące podróż lnu i koronki ze wschodu na zachód Europy. Całość zamykał pokaz mody.
Wśród stoisk festiwalowych była oczywiście obecna Polska, a konkretnie Bobowa.
Kolejne edycje festiwalu, z tego co wiem, nie były już organizowane z takim przytupem.
Z perspektywy ostatnich kilkunastu miesięcy i tego, co dzieje się na świecie myślę sobie, że bardzo ważne jest, aby ludzie komunikowali się ze sobą przez kulturę i że za wszelką cenę tą wymianę kulturalną trzeba kontynuować. Chyba w każdym człowieku istnieje naturalna potrzeba piękna i tworzenia, czasem może nieodkryta.
W czasie festiwalu odbyło się bicie rekordu ilości osób robiących w jednym miejscu koronkę. Koronczarek i koronkarzy (tak, tak) było ponad 500. Z tego wydarzenia pozostał mi dyplom z moim imieniem i nazwiskiem wypisanymi cyrylicą.
W czasie zwiedzania domu mieszczańskiego rzucił mi się w oczy mebel, który od razu bez namysłu postawiłabym sobie w salonie. Stolik do robótek ręcznych z przegródkami na różne akcesoria. No ja ze swoimi akcesoriami w tym stoliku zdecydowanie bym się nie pomieściła, ale co tam!
Oprócz trzech głównych imprez było jeszcze sporo dodatkowych. Wołogda leży w połowie drogi między Moskwą a Petersburgiem i w końcu czerwca noc trwa tam może trzy godziny, a nawet w jej czasie nie zapada kompletna ciemność. To był bardzo intensywny i pełen wrażeń tydzień!
Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze pojechać do Rosji, a może nawet spełnić największe marzenie związane z tym krajem, czyli zanurkowanie w Bajkale.
Cieszę się z tych wspomnień i faktu, że też tam byłam, ale pora wrócić do rzeczywistości. Jest szansa, że w najbliższych dniach lato wróci i będzie się można cieszyć czarem letniej nocy. To jest ta pora roku, kiedy przede wszystkim trzeba ładować akumulatory.
Przemycę tu jedno zdjęcie host w porannym deszczu. Okazuje się, że do robienia zdjęć słońce nie jest niezbędne. Obiecuję, że w następnym poście pochwalę się skończoną pracą.