Wiem, że jestem Wam winna sesję zielonej entrelakowej chusty, ale ostatnio więcej mnie nie ma w domu, niż jestem i w ostatnich dwóch tygodniach w ogóle nie miałam weny fotograficznej, choć to też niezupełnie jest prawda, bo na wyjeździe zdjęcia robiłam, ale w domu już nie ...
Zanim chusta zawiśnie na manekinie, albo na fotelu ogrodowym i udrapowana zapozuje do zdjęcia, pokażę Wam, co zaczęłam w tygodniu poświątecznym.
To mój pierwszy w życiu żakard, chociaż miłośnicy żakardu pewnie nazwaliby nazwaniem tego ściegu żakardem prawdziwym nadużyciem.
Dwa kawałki, które widzicie na fotelu to udzierg jednego tygodnia, co w moim wykonaniu jest dużym wyczynem. Przód i tył sweterka mam zrobiony do pach i czeka teraz na przypływ natchnienia i czasu. Tak na prawdę to czeka na zrobienie formy na podkrój pach i na rękawy, aby móc ciągnąć dalej. Fakt, że robi się coraz cieplej, trochę mnie od tej robótki oddalił. Może jakiś weekend sprawi, że znowu się za to zabiorę, ale takich wolnych weekendów na horyzoncie jakoś nie widać.
Maj to dla mnie czas, kiedy patrzę na świat buchający kwieciem i co roku nie mogę się nadziwić tej magii odradzania się życia. Podziwiam delikatne zielone kwiaty klonów, patrzę na rozchylające się płatki jabłoni i mogłabym spędzać na świeżym powietrzu cały boży dzień, od świtu do zmierzchu. Proza życia jednak mi na to nie pozwala. Ale ta majowa magia i brak czasu sprawiły, że robótki chwilowo poszły w kąt, choć snuję sobie jakieś tam plany...
Z większą przyjemnością niż na druty patrzę na kaskadę kwiatów fuksji, która spada z wiszącej doniczki. Dwa tygodnie temu posadziłam w skrzynkach pelargonie, które po Zimnych Ogrodnikach wylądują na moich parapetach. Czekam na weekend, aby wziąć aparat i powłóczyć się po lesie. A las na wyciągnięcie ręki.
Dwa dni temu kosiłam trawę, ale jakoś uchowały się nieskoszone mniszki, aby wystrzelić w niebo kuleczkami dmuchawców. Kiedyś mieszkałam w pobliżu dwóch sporych ogrodów botanicznych. Od wiosny, do jesieni odwiedzałam je regularnie i fotografowałam, fotografowałam, fotografowałam... Trochę mi tego brakuje. Zostaje tylko dzika przyroda najbliższej okolicy. Może uda się, że urlop przyniesie jakąś odmianę i dostarczy nowych fotograficznych wrażeń.
Fajny pomysł na ten żakard! chyba następnym razem zgapię:)) też ostatnio stałam przed wyzwaniem zrobienia pierwszego prostego żakardu, ale z uwagi na braki włóczkowe - ograniczyłam się do pasiaków:)
OdpowiedzUsuńTen żakard to właściwie paski. Ale jest fajny, żeby przetestować "z czym się to je". Miało być do wyzwania paskowego, ale nastąpiło "zakrzywienie czasoprzestrzeni" i nie dałam rady. Żakardy marzą mi się różne, najbardziej te skandynawskie, ale nie od razu Kraków zbudowali.
UsuńMnie również zachwyca przyroda każdej wiosny. Fotografuję co roku te same rośliny chociaż prawie nic się nie zmieniają ale muszę się nimi nacieszyć i już :) Piękna fotka dmuchawca!
OdpowiedzUsuńMaj to cudowna pora . Wszystko kwitnie , brzęczy i śpiewa . U mnie szpaki szaleją , gonią się śpiewają , spacerują grupami , jak rozbrykane dzieci . Zapowiedz sweterka bardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńŻyczę wielu miłych spacerów
Usuń