Czerwiec, jak do tej pory nie sprzyjał mojemu robótkowaniu. Od początku miesiąca zajmowałam się zupełnie czym innym i również blog leżał odłogiem. Nie mam nic nowego do pokazania, ale przy okazji oglądania swoich i cudzych zdjęć dmuchawców przypomniało mi się, że całe wieki temu popełniłam żakiet, na którym są między innymi dmuchawce.
Wiele lat temu, w numerze Burdy z marca 1994 roku zobaczyłam lniany haftowany żakiet i wpadłam w zachwyt. Był on tak wielki, że nie zastanawiając się nad swoimi umiejętnościami krawieckimi samouka, porwałam się na haftowany żakiet z podszewką. W tamtych latach odwiedzałam dom rodzinny najwyżej raz w miesiącu i gdy pokazałam mojej Mamie jedną połowę przodu na tamborku, popatrzyła z politowaniem i stwierdziła, że miną lata świetlne, zanim skończę. Jej zdziwienie było ogromne, gdy przy okazji kolejnej wizyty mogłam zaprezentować skończone dzieło. W tamtych latach wiele materiałów i akcesoriów występowało w niewielkim wyborze i guziki okazały się problemem. Była moda na metalowe, a takie naturalne, w stylu "eco" nie były dostępne.
Wpadłam na pomysł, żeby zrobić obciągane tkaniną. Gotowy żakiet nosiłam z prawdziwą dumą! Miałam zrobić jeszcze kamizelkę zapinaną na haftki, tkanina na nią chyba jeszcze gdzieś jest w mojej przepastnej szafie. Może się teraz skusić?
Żakiet jest jedyną jak do tej pory haftowaną sztuką odzieży, która wyszła spod mojej ręki. Teraz po lewej stronie podkleiłabym fizelinę, ale wtedy jakoś nie przyszło mi to do głowy, jednak dobre napięcie na tamborku i tak dało dobry efekt.
Tkanina użyta na żakiet to elano-len, nie wiem czy teraz są jeszcze takie do dostania. Gniecie się trochę mniej, niż gdyby był wykonany z czystego lnu.
Mam nadzieje że zobaczę w naturze.A elano lnu poszukuje bezskutecznie na spodnie.Pozdrawiam Ewa
OdpowiedzUsuńEwo, dziękuję! No nie wiem czy taka tkanina jest jeszcze produkowana.
UsuńWiedziałam,że jesteś zdolna bestia i jeszcze nie raz nas zaskoczysz....pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale to jest praca z wykopalisk, ten żakiet ma już 20 lat! Jak na niego patrzę to parę rzeczy bym w nim poprawiła i nie wykluczone, gdy uda mi się pomniejszyć swoje gabaryty, żeby się w niego zmieścić, to tak zrobię. A jak nie, to będzie służył jako eksponat, bo chyba cały czas jest to najbardziej pracochłonna rzecz do noszenia, jaką w swoim życiu uszyłam.
UsuńWow! chylę czoła! Niesamowite dzieło, naprawdę wyjątkowa rzecz - mam na myśli głównie pomysł i wykonanie haftu na żakiecie. Oczywiście szycie też godne uznania, ale haft naprawdę jest niesamowity :))
OdpowiedzUsuńDziękuję, pomysł i projekt pochodzi z Burdy. Bardzo mi się spodobał ten "polny" motyw. W oryginale były bardzo oryginalne guziki, które również stanowiły ozdobę tej kreacji. Dzisiaj może pomyślałabym, jak je zrobić.
UsuńWspaniale wyszedł, podziwiam umiejętności!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
OdpowiedzUsuńSzalona kobieta! Dlaczego nie jestem zaskoczona? ;)
OdpowiedzUsuńZaskoczona będę jak mi kiedyś powiesz, że czegoś nie potrafisz :D ale to mi raczej nie grozi :D
No, za niektóre rzeczy nie zabieram się w ogóle, ale to pewnie dlatego, że albo nie mam do nich przekonania, albo mi się nie chce, a jak się za coś zabieram to staram się całym sercem :)
UsuńTeż mam ten numer Burdy :)
OdpowiedzUsuńWiele lat temu, gdy jeszcze na studiach szyłam sobie małe conieco, marzył mi się ten żakiet.
Wygląda pięknie. :)
Kasiu, polecam tylko nie zrób tego błędu, co ja i podklej tkaninę na której będziesz haftować fizeliną. Trzymam kciuki!
Usuń