Praca Mili Primožič.w jednej z galerii w Škofja Loka |
Ale do rzeczy, miało być o koronce klockowej w Słowenii. My Polska, kraj o trzydziestu ośmiu milionach mieszkańców ma swoją Bobową - jedyny obecnie ośrodek koronki klockowej, a taka dwumilionowa Słowenia ma aż cztery miasteczka, w których kultywowana jest tradycja tej misternej koronki. Miasteczkami tymi są: Škofja Loka, Žiri, Idria i Železniki. Ja odwiedziłam pierwsze dwa. W świecie chyba najbardziej znana z koronki jest Idria, ale z relacji innych osób, które w czerwcu odwiedziły wszystkie te miasteczka wiem, że tradycja robienia koronek jest we wszystkich tych miejscach żywa i warto je odwiedzić. Marzą mi się takie wakacje z włóczeniem się i po miejscach związanych z koronką i z chodzeniem po górach, a to przecież Alpy.
Zwiedzanie Słowenii zaczęliśmy od wizyty w Škofja Loka, niedaleko tego miasteczka mieszkaliśmy. Związek z koronką klockową widać było na każdym kroku. W niejednym oknie wisiały firanki i zasłonki wykończone koronkowym obszyciem.
Praca w jednej z galerii w Škofja Loka |
Przy głównej ulicy można było zwiedzić co najmniej trzy galerie prezentujące koronkę w najrozmaitszej postaci. W pierwszej przeze mnie zwiedzanej zgromadzone były prace gdzie koronka była motywem przewodnim, ale prawie każda z tych prac była wykonana w innej technice. Pierwsze zdjęcie w poście również pochodzi z tych zbiorów.
Chciałam zrobić porządne podpisy do zdjęć, ale najwyraźniej nie dołożyłam należytej staranności przy robieniu zdjęć i trochę mi się pomieszało.
Praca w jednej z galerii w Škofja Loka |
W zasadzie mam zdjęcia podpisów, ale jak się okazuje nie wszystkich, więc zostanie tak jak jest, tym razem będzie jedynie informacja skąd pochodzi zdjęcie. Wybaczcie.
Koronkowe rzeźby w drewnie kojarzyły mi się z formami do robienia pierniczków, jakie są popularne jeszcze do dzisiaj w Czechach, ale również z naszymi ornamentami góralskimi, które ozdabiają chaty ale również drewniane skrzyneczki.
Praca w jednej z galerii w Škofja Loka |
Elementy koronki mogą być, jak widać na zdjęciu po lewej stronie ozdobą witrażu. Przyznam szczerze, że taka osoba bardzo ładne wyglądałaby w moim pokoju dziennym. Może powinnam poszukać chętnych do zrobienia części witrażowej, bo z koronkową dam sobie radę.
Koronkę da się również łączyć ze skórą, może być abażurem lampy itd itp tylko niebo jest granicą naszej wyobraźni. Dlaczego więc w dzisiejszych czasach tej koronki jest tak mało? Patrząc na to, co działo się w sztuce dekoracji wnętrz, to na szczęście staje się coraz bardziej obecna.
W jednej z tych galerii, o których wspomniałam na początku, moją uwagę przykuła kolekcja klocków. Wykonane wg jednego wzoru wisiały równo pozawieszane w gablotkach, jak na zdjęciu obok, a w sumie było ich 95 par. Każdą z tych par wykonano z innego gatunku drewna. przy klockach wisiał opis drzewa, które dało surowiec. Istny atlas dendrologiczny. Niestety, nie było warunków, aby to w spokoju obejrzeć i przeczytać, trzeba było biec dalej.
Praca w jednej z galerii w Škofja Loka |
W tej samej galerii, co klocki było również trochę koronek, wszystkie wkomponowane w nowoczesne tło. Było tam też trochę dawnych narzędzi do robienia koronek. Można było tam zobaczyć, że dawno szpilki nie były bardzo rozpowszechnione, a być może mało kogo było na nie stać, dlatego też do upinania nici na wzorze wykorzystywano igły z kości, albo różnego rodzaju kolce.
Gdy tak patrzę na niektóre motywy wystawionych tam prac, to dochodzę do wniosku, że są one bardzo podobne do tych znanych mi z koronki bobowskiej.
Oprócz wizyty w galeriach, była również wizyta w lokalnej pasmanterii. Nie będę się rozpisywała, nad dostępnością narzędzi materiałów do robienia koronki klockowej, ale osobom robiącym frywolitkę napiszę tylko, że był tam spory wybór kordonka Lizbeth w różnych grubościach. Oj daleko nam jeszcze do takiego zaopatrzenia :(
Po galeriach i pasmanterii przyszedł czas na zwiedzanie zamku. Nie będę się rozpisywać o zbiorach różnego rodzaju rękodzieła i narzędzi do jego wytwarzania, bo byłby to chyba najdłuższy post wszech czasów, ale wspomnę o historycznych niciach lnianych z fabryki w Wilamowicach pod Bielskiem. Oj takich już u nas nie robią.
Na zamku była również wystawiona pokaźna kolekcja znaczków słoweńskich z koronką w roli głównej.
Po całonocnej podróży i pełnym wrażeń dniu wszyscy myśleli już tylko o odpoczynku. Trafił mi się pokój z takim widokiem. Trzeba było szybko spać, bo była to najkrótsza noc w tym roku, a kolejny dzień miał przynieść jeszcze więcej doznań estetycznych, ale o tym mogliście już drodzy czytelnicy przeczytać w poprzednim poście.
Po wizycie na kongresie w Lublanie, kolejnym etapem przed powrotem do domu było zwiedzanie miasteczka Žiri.
Zdjęcia z pierwszej galerii nie wyszły, więc nie będę pisać o tym, czego nie pokazuję, choć pozwolę sobie nadmienić, że tym razem oprócz koronki widziałam coś w rodzaju izby pamięci fabryki butów do nart biegowych, a zwracam na to uwagę, gdyż sama buty tej marki posiadam.
Na chodnikach Žiri namalowane były tajemnicze znaki, stopa i klocek do robienia koronki. Nie trzeba było nikogo o nic pytać, wystarczyło poruszać się tropem tajemniczych znaków i to wystarczyło aby odwiedzić wszystkie miejsca związane w tym miasteczku z koronkami.
Pierwszy z tych tropów prowadził do czegoś w rodzaju galerii mody sakralnej. Wszystkie prezentowane tam ornaty, stuły i akcesoria liturgiczne przyozdobione były motywami wykonanymi techniką koronki klockowej. Wszystkie te elementy wykonane były po mistrzowsku. Umiejętności warsztatowe z górnej półki.
W kolejnej galerii zdjęć robić nie było wolno, a konkretnie zdjęć koronek, gdyż ten sprzęt po lewej sfotografować mi wyjątkowo pozwolono. Pewnie większość z Was zastanawia się, co to jest. Zanim pod strzechy zawitała elektryczność, ludzie musieli sobie jakoś radzić, zwłaszcza jeśli do pracy potrzebowali dobrego oświetlenia. na lampę montowano zbiorniki z wodą, które pełniły rolę soczewki i wzmacniały wątłe światło płomienia lampy naftowej.
Zdjęcie to zostało zrobione w galerii poświęconej działalności Antona Primožiča, który w 1888 roku założył firmę zajmującą się projektowaniem wzorów koronek i najwięcej słoweńskich koronek powstało wg wysowanych tutaj wzorów. Po galerii oprowadzał nas jego wnuk.
Przy wyjściu z sali kinowej w Žiri naszym oczom ukazała się taka oto instalacja. Nie zdążyłam zapisać nazwiska autorki, w każdym razie jest słoweńską projektantką mieszkającą obecnie w Stanach Zjednoczonych.
W dwóch salach ekspozycyjnych nad kinem koronek było tyle, że nie bardzo wiem, co mam Wam pokazać. Może zacznę od czegoś, co na pierwszy rzut oka koronki nie przypomina. Wchodzący w skład cyklu "Cztery pory roku" obrazek "Wiosna". Wszystkie one prezentowały ten sam widoczek, tyle że w różnej scenerii.
Z dużym zainteresowaniem obejrzałam też cykl "Drzewa". Była obecna również autorka. Wszystkie one, a było ich kilkanaście wyglądały bardzo realistycznie.
Oczywiście to zdjęcie kojarzy się bezsprzecznie z patchworkiem. Zrobienie takich małych sześciokątów to świetny sposób na przetrenowanie różnego rodzaju tła. No, ale co później z takimi próbkami zrobić? Koronczarki ze Słowenii znalazły bardzo efektowne zastosowanie.
Prosta, a jak efektowna pasmanteria. Przykładów takich prac było więcej. Koronka w odzieży to jak widać, niekoniecznie musi być koronkowy kołnierzyk.
Na jednej ze ścian wystawiono prace konkursowe. Wszyscy uczestnicy konkursu pracowali na tym samym wzorze. Każda z prac była inna. Format niby ten sam, ale nie było dwóch podobnych do siebie wykonań.
I na koniec parę zdjęć z tych galerii, już bez mojego komentarza, bo Was w końcu zanudzę, zwłaszcza, że słowo koronka było dzisiaj odmienione przez wszystkie bodaj przypadki i pojawiło sie naprawdę wiele, wiele razy.
Wow, ale dobra. Czytałam jak najlepszy kryminał. Kusisz, kusisz, żeby sobie taką wycieczkę zrobić. Cudo. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńKuszę, kuszę, może trzeba zebrać grupę? Też jestem chętna :)
UsuńBardzo dobra relacja i fajnba pamiątka . Super zdjecia .
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba, w końcu też byłaś miód i wino piłaś, więc wiesz najlepiej, jak było.
UsuńŚwietna relacja, poczułam się trochę TAM. Może kiedyś zobaczę?
OdpowiedzUsuńPiękne rzeczy nam pokazałaś !!!
OdpowiedzUsuń