Narzekającym na pogodę w długi majowy weekend pozwolę sobie przypomnieć, że rok temu było zdecydowanie gorzej. Wszystkie te dni były, przynajmniej na południu Polski, deszczowe i zimne. Ale rok temu w przeciwieństwie do ostatnich dni miałam czas, aby trochę porobić czółenkiem przy cieplutkim piecu, a w jeden z deszczowych dni majowych wybrałam się do ogródka, gdzie korzystając z wilgoci padającego deszczu miałam idealne warunki na dokończenie "koszyczka dla dzieciątka", czyli dla mającej się lada dzień urodzić Córekczki mojej Chrześnicy. Koszyk ów był całkowicie mojego pomysłu, a właściwie pomysł rodził się razem z koszykiem. Może ktoś powie co robi koszyk na blogu z nitkami w nazwie, ale jak się przyjrzycie, to dostrzeżecie starożytny sznurek bieliźniany do owego koszyka wpleciony.
Koszyk, zwłaszcza w swoich początkach powstawał na kuchennym stole i nie umknął uwadze mojej ciekawskiej Kocicy, która wsadzona do środka siedziała osowiała, bo nie bardzo miała pomysł, jak by tu między wiklinowymi prętami dać dyla. Później, gdy już koszyk był gotowy i stał w kącie, to zdarzało jej się do niego włazić i w nim spać.
W trakcie robienia koszyka przypomniało mi się, że pierwszy wózek dla lalek, który dostałam jako dziecko, był właśnie wiklinowy na drewnianych kółeczkach, ale teraz to już chyba takich nie ma...
Nie wiem, czy ktoś z Was pamięta, że jeszcze trzydzieści lat temu modne wózki dla niemowląt miały wiklinowe gondole, ta moda już jednak nie wróci z uwagi na obecny wymóg wielofunkcyjności wózka.
Na szczęście moda na wiklinę nigdy nie przeminęła, a teraz nawet wraca i można różne ciekawe przedmioty kupić, a jak widać na załączonym obrazku, nawet zrobić samodzielnie.
Początek maja ubiegłego roku szybko minął i na świecie pojawiła się właścicielka owego koszyka. A i może tego lata da się w nim posadzić razem z zabawkami, które będzie mogła spokojnie na trawkę wyrzucać.
Nie wiem, czy będzie się chciała kiedyś nauczyć ode mnie robić koszyki, ale może szyć, haftować i robić koronki to tak. Taką przynajmniej mam nadzieję. Na razie od czasu do czasu mam lekcje z jej Mamą.
taaaaak na pemno malutkiej było świetnie w tym koszyku :) Jolka
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńŚwietny i śliczny koszyk. Dołączenie sznurka dodało mu uroku. Sądzę, że moda na naturalność powraca, więc ten koszyk jak najbardziej się wpisuje. A wózek dla lalek wiklinowy sądzę że też byłby super. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Niestety moje umiejętności nie pozwalają na zrobienie wózka dla lalek, a przynajmniej tak mi się na dzień dzisiejszy wydaje. Chociaż wózek dla lalek na pewno byłby mniejszy niż ten kosz.
OdpowiedzUsuńJaka kicia fajna :) No, że koszyki jeszcze robisz to nie wiedziałam. Super! Jak byłam mała to w podobnym w aucie jeździłam ;)
OdpowiedzUsuńMama mojej Modelki też miała takie auto, ale Wy w podobnym wieku jesteście i wtedy do był szczyt mody w kategorii pojazdy wczesnoniemowlęce :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMAGDA: Jak tak patrzę jak słodko owa właścicielka wyglądała w tym ślicznym koszyczku to aż się prosi, żeby ktoś go jeszcze kiedyś wykorzystał ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że młodszemu bratu lub młodszej siostrze chętnie udostępni, a ona przesiądzie się do autka starszego brata :)
OdpowiedzUsuńMagda: Dam sie innym wykazac :P
OdpowiedzUsuńNie dość, że to jedyne Twoje dzieło wiklinowe, to w dodatku tak dużych rozmiarów. Podziwiam i chwalę !!! Kawał dobrej roboty, a i zawartość koszyka - urocza :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, gdy urodziła się moja siostra ( młodsza ode mnie o 12 lat) też spała w koszu wiklinowym. Nie wiem tylko skąd znalazł się u nas w domu. Pozdrawiam :)
Dziękuję, może kiedyś wrócę do wikliny albo zacznę robić coś z rattanu
Usuń