Już nie liczę, ile projektów wiatraczkowych uszyłam, ale temu wieńcowi nie mogłam się oprzeć. Zabrałam się za ten patchwork również dlatego, że pokazałam jego projekt w materiałach szkoleniowych, które opracowałam na warsztaty i przy kolejnych chciałam po prostu pokazać coś nowego.
Wiatraczki choć z pozoru wyglądają na skomplikowane, są dobrą wprawką do szycia patchworków.
Najważniejsze, że już w listopadzie, przyszywając lamówkę, postawiłam kropkę nad i, a potem w grudniu nie musiałam się już spieszyć. Serweta była gotowa.
Postanowiłam rozpocząć szycie na koloniach SPP. Wiedziałam, że będę mieć dużo miejsca do rozłożenia się z kwadratami, a do tego dodatkowe pary oczu, które obejrzą ułożenie i coś doradzą. Pojechałam na kolonie z przygotowanymi kwadratami.
Kolejnym krokiem było ułożenie i zszycie par kwadratów. Zrobiłam to jednym cięgiem. Nitka łącząca wszystkie elementy miała prawie dziesięć metrów. W ten sposób łatwiej mi było zapanować nad całkiem sporą liczbą elementów (w pierwszym etapie 169).
Drugi etap szycia realizowałam już w domu i mimo posiadania dużych stołów, nie byłam w stanie pomieścić się na jednym, ale jakoś kursująć między kuchnią i pokojem, dałam radę.
Starałam się być uważna i pilnować układu, ale nie obyło się bez wpadki.
Top na październikowe warsztaty w Ustroniu był gotowy! Do gotowego quiltu było jeszcze trochę pracy!
Po wypikowaniu patchworku w szwach postanowiłam trochę poeksperymentować z pikowaniem cieniowanym kordonkiem dedykowanym do robienia frywolitki. Nigdy wcześniej nie szyłam nitką o grubości 20 przewleczoną przez igłę w maszynie, ale rozpoczęłam próby i były na tyle udane, że obszyłam wieniec po wewnętrznej i zewnętrznej. Efekt cieszył oko i korciło mnie, aby przepikować jeszcze wzdłóż lamówki. Jak zabrałam się za pikowanie, zobaczyłam oczami wyobraźni po trzy wypikowane wiatraczki na każdym z rogów. Bałam się, że coś pójdzie nie tak i w rezultacie będę musiała pruć, ale jednak spróbowałam wcielić mój plan w życie. W ten sposób wiatraczki są nie tylko patchworkowe, ale równiez kordonkowe. Będą dalsze eksperymenty, bo zapasy kordonków mam całkiem spore.
Pierwotnie serweta miała zdobić stolik kawowy, ale ostatecznie powiesiłam ją nad stołem, między oknami i to chyba lepsze, bardziej spektakularne miejsce.
Gotowa praca ma wymiary 100x100 cm. Jak już wspominałam, to miała być serweta na stolik 85x85 cm, zresztą być może od czasu do czasu na nim zagości.
Życzę Wam wszystkiego dobrego w nowym roku. Przede wszystkim dużo zdrowia i nieustającej weny, a także czasu na realizację swoich projektów. Do siego roku!