piątek, 28 lipca 2017

Sezon na ptaki

Parę lat temu nabyłam w Czechach panel z sześcioma ptasimi obrazkami, z przeznaczeniem na poduszki. Wtedy dopiero planowałam zabranie się za szycie patchworków. Już mi się udało nieco w tej technice popełnić, ale dopiero teraz ptaszki nabrały mocy urzędowej, a raczej dojrzała we mnie wizja wierzchów tych poduszek. Wszystkie sześć wierzchów uszyłam, teraz czekam na możliwość dokupienia jednej z tkanin, bo z niej planuję uszyć spody poduszek. Zastanawiam się też jak przepikować, żeby nie przesadzić.

Chyba robiąc takie projekty nie lubię zrobić wszystkiego jednym ciągiem. Teraz je odłożę na jakiś czas, bo po głowie chodzą mi już wierzchy czegoś innego, prezentowego. W międzyczasie szydełkuję pracę z poprzedniego wpisu. Czy Wy też tak macie i chwytacie dziesięć srok w garść? 

poniedziałek, 24 lipca 2017

Niespodziewany prezent

Rzadko kiedy dostaję jakiś prezent, który jest rękodziełem. Zarówno rodzina, jak i znajomi doszli pewnie do wniosku, że w sumie to prawie wszystko umiem sama zrobić. 
Tymczasem moja koleżanka, z którą lat temu całkiem sporo dzieliłam pokój w akademiku obdarowała mnie haftowaną serweteczką przywiezioną z Dubrownika. Z tej radości aż chciałam wybrać się do Chorwacji, gdzie nigdy nie byłam, ale póki co nie udało się ... na razie odpoczywam w domu.

Przy okazji wyciągnęłam różne magazyny z haftem krzyżykowym i powspominałam się jakie były początki mojej rękodzielniczej pasji, a wszystko zaczęło się właśnie od haftowania. Muszę Wam pokazać dwie rzeczy które haftowałam jeszcze nie jako nastolatka. Nie są zbyt piękne, ale są dowodem mojej wytrwałości w wieku powiedziałabym dość wczesnym.

Na zdjęciu uchwyciłam początek firaneczki, która ma niewinną szerokość 30 cm, ale ma być wysoka na 190 cm, a w skład kompletu będą wchodzić dwie takie sztuki. Efekt zobaczycie nieprędko, bo nie zamierzam siedzieć nad tym godzinami i postanowiłam sobie, że dziennie będzie powstawać maksymalnie 10 rzędów. Mój kręgosłup źle znosi długie godziny siedzenia. Nie chcę  też traktować robótek zadaniowo, wszak robię to wszystko dla przyjemności.

Tydzień temu w niedzielę byłam na kolejnej edycji festiwalu Etnomania, ale pomimo iż miałam aparat, to nie chciało mi się robić zdjęć. Chłonęłam to, co widziałam i przyznam szczerze, że ludzie tworzą wspaniałe rzeczy. Miło mi też było spotkać na tym festiwalu znajomych, a grono tych robótkujących z roku na rok powiększa się. Etnomania to też miejsce na fantastyczny piknik rodzinny. Organizatorzy rozkładali kocyki, aby rodziny z dziećmi mogły się porozkładać.