wtorek, 28 czerwca 2016

Podróże z pasją - Kongres OIDFA 2016 w Lublanie

stoisko Žiri
Zanim rozpocznę moją relację z wizyty w Lublanie, chyba powinnam niewtajemniczonym wyjaśnić, co to jest OIDFA. Otóż jest to międzynarodowa organizacja skupiająca miłośników koronki klockowej i igłowej. Od roku 2012 należą do niej polskie członkinie zrzeszone za pośrednictwem skarbnika krajowego. Wcześniej niektóre z nich były członkiniami organizacji poprzez stowarzyszenia w sąsiednich krajach. Raz na dwa lata organizacja ta zwołuje kongres, który odbywa się w różnych miastach na świecie, wcześniejsze były w Australii, Japonii, Czechach, a w tym roku kongres został zorganizowany w Słowenii. Przy okazji kongresu przygotowywane są stoiska narodowe, jest organizowany konkurs na koronkę o konkretnej tematyce, no i jak można się spodziewać, jest masę stoisk z różnymi materiałami do robienia koronek klockowych i igłowych. 

Polska - stoisko narodowe
Nie wiem, ile osób z Polski miało okazję odwiedzić osobiście to wydarzenie, ja wiem o czterech z czego każda z nas była na takiej imprezie po raz pierwszy. Pierwszy raz było też zorganizowane polskie stoisko narodowe. 
Pokazane zostało to, z czego polska koronka klockowa słynie w świecie, czyli koronka bobowska. Polskie członkinie organizacji mają teraz trochę czasu, aby pomyśleć nad motywem przewodnim kolejnej wystawy. Była okazja podpatrzeć, jak prezentują się inni. 














Stoisko narodowe Australii

Większość stoisk narodowych miało motyw przewodni, na który składały się drobne prace wielu osób. Australia zaprezentowała koronkowe serca, które zostały ułożone w jedno ogromne serce. Jest to serce dedykowane Słowenii. W trakcie pisania tego posta namieszano mi trochę w głowie i pokazano mi to zdjęcie jako stoisko Słowenii, ale na szczęście wszystko się wyjaśniło i nie muszę nic zmieniać.



Stoisko narodowe Nowej Zelandii

Podobnym tropem poszła Nowa Zelandia. Litery NZ zostały ułożone z małych patchworkowych torebek, na których środek zostały naszyte kwiatki koronkowe w dużej rozmaitości. Były to bardzo proste prace, tak więc o koronce w Nowej Zelandii nie można było zbyt wiele wywnioskować, a z tego, co mi wiadomo, to ma się ona chyba całkiem nieźle.

Stoisko narodowe Japonii

Zastanawiam się, jaką kolejność przyjąć przy prezentacji poszczególnych stoisk. Tak, czy siak, będzie trochę chaotycznie, ale najpierw przedstawię te egzotyczne. Kolejnym i bodaj tym, które zrobiło na wszystkich największe wrażenie, jest stoisko japońskie. O estetyce japońskiej napisano niejedną książkę. Jest ona dobrem narodowym i tutaj gra pierwsze skrzypce. A koronka też jest, na każdym gołąbku inna. Misterna i precyzyjna. Nie zawsze klockowa, wszak OIDFA to również ta robiona przy użyciu jednej igły. Stoisko narodowe Japonii to również piękne nawiązanie do tradycji origami i tego, czego cały świat potrzebuje, czyli pokoju. Dalej każdy może sobie interpretować we własnym zakresie. Mam do pokazania jeszcze sporo zdjęć i nie mogę Was całkiem zanudzić.
Stoisko narodowe Japonii

Stoisko narodowe Stanów Zjednoczonych

Zobaczyłam gwiazdy i skojarzyły mi się z amerykańską flagą, okazało się, że idę dobrym tropem. Trafiłam na stoisko Stanów Zjednoczonych. Tutaj zaprezentowano koronkę nowoczesną. W Ameryce prace ręczne mają się dobrze. Dotyczy to wszystkich technik. Tam to po prostu jest popularne. Są dostępne materiały i różnego rodzaju pomoce. 

Obok Stanów było stoisko Kanady, mam zdjęcie, ale zrezygnowałam z jego publikacji, bo nie sposób w jednym poście na blogu pokazać wszystkiego. 

Stoisko Stanów, to nie tylko gwiazdy, ale również niebo i w takim samym intensywnym kolorze zostało przygotowane stoisko Rosji. Patrząc na stylistykę projektu stoiska, nie sposób było pomyśleć, że to ekspozycja jakiegoś innego kraju. Najlepsze tradycje koronki rosyjskiej biły po oczach. Dla mnie osobiście koronka rosyjska jest baśniowa i taki właśnie był ten projekt.


Stoisko narodowe Rosji
Stoisko narodowe Grecji
Stoisko narodowe Bułgarii

























Do tradycyjnych motywów sięgających zamierzchłej przeszłości nawiązywało stoisko Grecji. Ozdobne liście akantu znane ze zdobień kolumn w starożytności tym razem stało się inspiracją koronczarek. Wystawę ozdabiały w sumie dwa motywy wykonane w różnych interpretacjach.
Zupełnie inaczej przygotowały się do ekspozycji Bułgarki, które pokazały koronkę bardzo różnorodną, od motywów wrabianych w tekstylia i to raczej odzieżowe po obrazy, które były już bardziej koronką nowoczesną, aczkolwiek wykonaną w stylu takim trochę naturalistycznym.

Stoisko narodowe Czech
Stoisko narodowe Niemiec

























Dalej przejdę do naszych sąsiadów. Gdy zobaczyłam te morskie tonie i podpis "Czechy" to stwierdziłam, że jest to tęsknota Czechów za morzem, a potem dopiero zobaczyłam podpis, że jest to marzenie czeskiej koronczarki o morzu, rozumie się morzu, nad którym leży Słowenia.
Dość już romantyzmu, bo na stoisku Niemieckim obowiązuje wzorowy porządek linii i precyzyjna geometria. Gdybym nie widziała tego na własne oczy i z bliska, tylko np. na zdjęciu, to pomyślałabym, że to patchwork (może to po ostatniej wystawie ;) ), a nie misterna koronka.
Pora wyruszyć w górę mapy Europy.

Stoisko narodowe Estonii

Zacznę od kraju w sumie nam najbliższego - Estonii, gdzie prace ręczne stoją na bardzo wysokim poziomie. Osobiście miałam okazję spotkać parę razy w Polsce Estonkę przyjeżdżającą tu z wystawą. Robione są tam przede wszystkim koronki Torchon, ale jakie one są cudne! Marzy mi się pojechać do Estonii i zobaczyć to wszystko na żywo. W sumie to ta Estonia leży nawet bliżej, niż Słowenia. Trzeba o tym pomyśleć!
Stoisko narodowe Estonii




Każde stoisko narodowe składało się z dwóch plansz. Estonia na drugiej wystawiła coś w rodzaju wzornika tradycyjnych koronek robionych na wstawki. Kiedyś takie koronki "z metra", czyli z powtarzalnym regularnie wzorem nie budziły mojego entuzjazmu, ale coraz bardziej mi się podobają i nie wiem, czy nie pokuszę się o zrobienie paru do ozdoby moich patchworkowych prac, bo wstawek do obrusów, to raczej robić nie będę.



Stoisko narodowe Wielkiej Brytanii

Czy to, co widzicie nie kojarzy wam się z hasłem "five o'clock". A jeżeli tak, to czas na herbatę! A jeżeli herbata o tej porze, to tylko na Wyspach Brytyjskich.

Brytyjki uraczyły nas całym zestawem filiżanek. Każda inna i pewnie wykonana przez inną osobę. A na składaniu płyt stoiska piękny szal Torchon, który bardzo kojarzy mi się z jedną brytyjską autorką wzorów.

Marzyły mi się jakieś brytyjskie klocki do kolekcji, ale były do kupienia tylko w jednym miejscu i cena jednego 9,5 euro nie zachęcała do powiększenia kolekcji.

Ostatnim z pokazanych przeze mnie stoisk będzie stoisko Szwedzkie. Na pierwszy rzut oka z koronką nie kojarzy się w ogóle, ale wszystkie te napisy - nazwy zespołów muzycznych i muzyków - zostały wykonane podobnie, jak prace powyżej klockami.




Stoisko narodowe Szwecji
Robiąc selekcję zdjęć do tego posta pominęłam to ze stoiska Francji, Szwajcarii, Finlandii, Kanady i Belgii. O tej ostatniej napiszę dalej.

Przy okazji kongresu zorganizowano konkurs prac, których tematem w tej edycji była młodość.
Poziom prac był bardzo różny i interpretacja hasła również. Nie wiem, w jakiej kolejności mam Wam te prace zaprezentować, ale zacznę chyba od najwyżej nagrodzonej.



I miejsce 
II miejsce


III miejsce
























No to po kolei:

I miejsce Katherine Brandle, Wielka Brytania
II miejsce Rozina Kum, Słowenia
III miejsce Bronislava Bacilkova, Czechy

Jednej z moich koleżanek ten czarny stworek nie przypadł do gustu. Koronka i owszem bardzo ładna, ale ... no tak, w młodości podobają nam się różne dziwne rzeczy i różne dziwne stwory.

Wielu artystkom młodość kojarzyła się z drzewami, albo z zabawą dzieci pod nimi, no bo przecież takie drzewo to czasem bywa świadkiem dorastania wielu pokoleń :) I niektóre z tych drzew urzekły mnie ogromnie, zobaczcie poniżej.





























Olga Ieromina Holandia

Podobała mi się również torebka z naszytymi koronkowymi trampkami. Tą pracę wyjątkowo podpisuję, gdyż nazwisko na karteczce jest słabo czytelne.

To we mnie chyba jeszcze jest młodość, gdyż w podróż do Słowenii wybrałam się w trampkach :)

Stoiska narodowe i konkurs, to jeszcze nie wszystko. W sumie to najwięcej czasu spędziłyśmy chyba na stoiskach handlowych, z których część w sumie też prezentowała koronki lub ośrodki koronkarskie.
Obchodziłam to wszystko kilka razy, zwłaszcza, że były tłumy i nie wszędzie można było od razu się dopchać.









XIX - wieczne koronki klockowe

Gdzieniegdzie można było zobaczyć historyczne robione miesiącami, a może latami koronki. Zachwycało w nich zarówno wzornictwo, jak i kunszt wykonania. Trudno uwierzyć, że w wieku XIX, jak również przez kilka wieków wcześniej takie koronki były powszechną ozdobą strojów zamożnych mieszkańców Europy

Takie piękne i kunsztowne koronki , acz robione współcześnie, prezentowała również Elena Gorbunowa z Rosji, której pracami nie przestaję się zachwycać.
Koronka rosyjska bardzo mi się podoba i obiecuję sobie, że pokuszę się o jakąś większą serwetę lub kołnierz.







Stoisko Žiri

Starożytne koronki, dawne dzieje, ale widać, że niektórzy stawiają na młodość i to nie tylko przygotowując pracę na konkurs o tej tematyce. Na stoisku prezentującym tradycję koronkarską w Žiri do klocków stanęły bardzo młode adeptki pracy z klockami. Wiek nie przeszkadzał im bardzo sprawnie operować dość dużymi, jak dla ich małych dłoni narzędziami. Widać, że trenują od kołyski i być może dostają tu klocki zamiast grzechotki czy gryzaka.
















Na koniec relacji ze Słowenii pokazuję stoisko, które reklamowało kolejną edycję Kongresu OIDFA, odbędzie się on w 2018 roku w belgijskiej Brugii. Maki były olbrzymie i naprawdę w grupie robiły ogromne wrażenie. W sumie do Brugii jest tak samo daleko, jak do Lublany, ale nie wiem, czy dane mi będzie tam pojechać.Wyjazdu do Lublany wcale, a wcale nie planowałam, tylko tak jakoś wyszedł sam z siebie.



I już zupełnie na sam koniec trochę prywaty - muszę pochwalić się klockami, które ze sobą przywiozłam. Te dwie duże pary to słoweńskie, a reszta to włoskie. 
W tym jednym poście nie jestem w stanie pokazać i opisać wszystkiego, co zobaczyłam w ostatni weekend, dlatego też planuję drugi wpis z relacją z dwóch centrów koronkarskich na Słowenii.
W planach mam również kolejną wizytę na kolejnym czymś i jeszcze wernisaż wystawy w przyszłym tygodniu, nie wiem jak ja nadążę z tymi wszystkimi relacjami. 
W każdym razie będę się starać.

wtorek, 21 czerwca 2016

Podróże z pasją - wystawa patchworku w czeskim Fulneku


pracę wykonała: Libuse Tranova 
W niedzielę w czeskim miasteczku Fulnek, niedaleko Ostrawy, zakończyła się kolejna edycja dorocznej wystawy patchworku. Tegoroczna ekspozycja była trzynastą. Cieszę się, że udało mi się tam dotrzeć. 

Trudno mówić mi o skali tego przedsięwzięcia, gdyż nie mam żadnego punktu odniesienia. Jest to pierwsza wystawa quiltów, jaką odwiedziłam. Jest dla mnie inspirująca i pewne rzeczy dostrzegam dopiero w trakcie obróbki i oglądania zdjęć, które ze sobą przywiozłam. 

W tym poście w skrócie podzielę się z Wami tym, co zobaczyłam. Nie będę się nadmiernie rozpisywać. Nacieszcie oczy, tak, jak mnie udało się to zrobić.

Dzisiaj z uwagi na ilość zdjęć będzie trochę chaotycznie.








Pracę wykonała Jana Duskova

Z zainteresowaniem obejrzałam kilka prac Jany Duskovej. Przy okazji kilku wizyt w Czechach robiłam zakupy w jej sklepie, ale nigdy nie widziałam jej większych prac. Wszystkie bardzo mi się podobały. W wystawionych pracach charakterystyczne było to, że nie było w nich zbyt wiele pikowania. Czasem wręcz ograniczało się ono do pikowania w szwach.




Pracę wykonała Vika Seklova



















Często patchworki składały się z prostych bloków a efekt dawał układ kolorów. Ktoś, kto nie lubi szyć po łukach powie, że to wcale nie jest takie proste.



Pracę wykonała Marcela Koctrova
Wśród patchworków niekonkursowych, bo o konkursowych będzie mowa dalej, moją uwagę przykuł ten, taki trochę skandynawsko-zimowy, ale bez krzyczących bożonarodzeniowych zieleni i czerwieni. Zdjęcie nie oddaje w pełni jego urody, w każdym razie bardzo mi się spodobał. Miał też więcej pikowań, niż inne. 





Jana Duskova 















Pracę wykonała Jana Duskova




















Jeszcze jedna praca Jany. Wszystkie zachwycały doborem tkanin. Powyżej detal tej samej pracy.


Praca zbiorowa
Wśród wystawionych quiltów jeden stanowił pracę zbiorową ponad dwudziestu miłośniczek zszywania szmatek. Wzornik ślubny Sylwii. Zwróciłam na niego uwagę, ponieważ dysponuję książką Jennifer Chiaverin "Sylvia's Bridal Sampler from Elm Creek Quilts: The True Story Behind the Quilt - 140 Traditional Blocks". Może kiedyś w przypływie patchworkowego szaleństwa porwę się nie na "Żonę Farmera", nie na "Dear Jane", tylko właśnie na coś takiego.



Pracę wykonała Grażyna Hurny
Obowiązkowo wspomnieć należy, że wśród wystawionych patchworków znalazły się trzy polskie prace (jeżeli było więcej, a przeoczyłam, to bardzo przepraszam) autorstwa Grażyny Hurny. Tutaj pokazuję dwie z nich. Oświetlenie trochę przeszkodziło mi w zrobieniu dobrych zdjęć, ale można zobaczyć ich śródziemnomorskie bogactwo barw. Kojarzą mi się z morzem i wakacjami.
Pracę wykonała Grażyna Hurny


Było też trochę mniejszych prac porozkładanych na krzesłach i ławach. Zielony patchwork wykonała Mila Kloudova, a przeplatane poduchy z bardzo ciekawie skomponowanym cieniowaniem tkanin Mirka Kratochwilova. Zrobiłam też zbliżenie, żeby móc podziwiać. Wszystkich prac nie sposób pokazać. Dobrze, że mamy erę fotografii cyfrowej, to i dokumentacja jest obszerna.

Wystawa odbywała się w trzech obiektach, z czego najwięcej prac zostało wystawionych w kościele św. Rocha. To, co widzicie powyżej, to tylko część, czyli wybrane prace niekonkursowe.
Prace konkursowe w bieli i czerwieni zajmowały prawię połowę ekspozycji w kościele. Było ich ponad dwadzieścia i każdy zwiedzający mógł oddać głos w konkursie. No powiedzmy prawie każdy. Ja zwiedzałam wystawę tak późno, że głosy nie były już przyjmowane. Ale prywatnie jakiś tam ranking zrobiłam. Udało mi się też zrobić zdjęcie (poniżej) na którym widać znakomitą większość prac konkursowych.





Pokażę Wam jeszcze kilka wybranych. Niestety, nie mogę ich opisać, ponieważ nie były oznaczone autorkami.






















Dwa kolory, a ile możliwości ....



Było też kilka prac z blokami haftowanymi i stylizowanymi na stare makatki. To też dobry pomysł na patchworki w stylu rustykalnym.



















Czasem nie tylko dwa kolory, ale jedynie dwa rodzaje tkaniny.




I bodaj najbardziej pikowana i przestrzenna praca.



Pracę wykonała Martina Skarpova














Na tle prac konkursowych poduszki również w kolorach bieli i czerwieni. Ozdobione zostały wszytymi haftowanymi taśmami.



O pozostałych  wystawach napiszę już w dużym skrócie. W obie uwikłany był jeans. Te tutaj podpisane były samymi imionami. Poniższą pracę wykonała Marketa.




 Pavlina przygotowując swoją pracę (poniżej) nie korzystała z maszyny, wszystkie ściegi łączące wykonane są ręcznie. Czy można to zakwalifikować jako crazy quilt? Oto jest pytanie.                                                                                


























Pracę wykonała Romana Cerna
Na trzeciej wystawie też królował jeans, ale to już nie były bloki, tylko większe kompozycje. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam podpis po czesku, ale praca Romany, to drzewa w czasie burzy.













Pracę wykonała Jana ....rna
Na sam koniec pokazuję pracę pt. Japońskie sploty. Niefortunnie nie mogę odczytać nazwiska autorki. Fragmenty tkanin pokryte są haftem z motywami geometrycznymi, który przypomina ręczne pikowanie. Można wykorzystać takie motywy do "wmontowania" haftu w patchwork nowoczesny, chociaż pewnie niektórzy będą na to krzywo patrzeć.

Moja wyprawa na wystawę ma jeszcze jeden aspekt.  Był to wyjazd zorganizowany dzięki któremu poznałam nowe osoby szyjące patchworki. Wszystkim bardzo dziękuję za miłe towarzystwo, zwłaszcza organizatorce.