piątek, 30 lipca 2021

Kolejne przygody krawieckie z dzianiną

 

Jakieś półtora roku temu kupiłam na aukcji internetowej piękną dzianinę w sześciokąty stylizowane na plaster miodu. Właściwie, to dla tej szmaty przystąpiłam do jednej z grup sprzedażowych. Pierwotnie chciałam uszyć z niej sukienkę, ale na taką z kapturem było za mało. Ostatecznie zdecydowałam się na bluzę. 
Bałam się wszywania czterech warstw w dekolt karo, ale obawy okazały się niepotrzebne.










Podobnie jak w sukience zszyłam ze sobą warstwy kaptura. Wykonałam plisę maskującą z pasującej kolorystycznie tkaniny.














Najtrudniejsze było spasowanie wzoru w czasie krojenia, ale wszystko udało się dobrze pokroić. 
Bluzę skończyłam już na początku czerwca, jednak czerwcowe upały nie pozwoliły się nią nacieszyć. Udało  mi się ją założyć dopiero w pewien lipcowy chłodny niedzielny poranek. Tego dnia odwiedziłam moją Bratową i... też chciała identyczną. Ta dzianina jest na ten moment trudna do zdobycia, więc musiała sobie wybrać coś innego.























Pierwszy raz szyłam odzież dla kogoś innego z powierzonego materiału. Nie powiem, że się nie stresowałam. Bratowa zażyczyła sobie wykończenia rękawów jednobarwną dzianiną tak, aby był efekt mankietu. Znów był lekki stres przy wszywaniu kaptura w dekolt. Przy okazji zużyłam nietrafioną dzianinę w kolorze miodowym, która tutaj pasowała wprost idealnie.














Druga uszyta przeze mnie bluza również mi się bardzo podoba, a chyba jeszcze bardziej podoba się nowej właścicielce. Ogromną radość sprawia jej również to, że jest ona unikalna. 
Krojąc tę bluzę skroiłam również następną dla siebie, ale od trzech tygodni nie miałam czasu na szycie dzianin. Ostatni tydzień upłyną mi pod znakiem wspólnego patchworkowego szycia, ale o tym będzie w kolejnym poście.