niedziela, 22 czerwca 2014

Robótki muszą poczekać

Kiedy zaczyna się w domu malowanie, to nie czas na robótki. Miejsce, żeby usiąść i porobić, to by się nawet znalazło, ale nie ma ani czasu na to, ani atmosfery. Tyle rzeczy znalazło się nie na swoim miejscu... Trzeba zakasać rękawy i sprzątać. Ale z drugiej jednak strony, to coś w czasie tego długiego weekendu też się od życia należy i tym sposobem z pomocą Agnieszki Flacht (raz jeszcze wielkie dzięki!) zaczęłam produkować pierwszy listek od chusty Semele. Oj nie jestem drutowa. Od czasów liceum popełniłam tylko jedną rzecz, którą możecie zobaczyć tutaj, ale to
 był w sumie prosty ścieg. Teraz porwałam się na ażurowe listki. Zobaczymy jak będzie z moją wytrwałością i dokładnością. A tymczasem wracam do sprzątania po malowaniu. Jutro ciąg dalszy. 

niedziela, 15 czerwca 2014

Wieloletni romans z Williamem Morrisem

Wczesną wiosną pięć lat temu zaczęłam haftować krzyżykami obrazek. Łudziłam się, że zdążę na wystawę w Muzeum Włókiennictwa, ale zawirowania w moim życiu i dodatkowe obowiązki sprawiły, że mniej więcej w kwietniu 2009 roku tamborek poszedł w odstawkę i od tego czasu nie pojawił się na nim żaden nowy krzyżyk. 
Muszę to zmienić, bo od dawna zachwycam się projektami haftów krzyżykowych zawartych w książce "The Art of William Morris in Cross Stitch. Over 40 Projects Inspired by the Design Master". Haftowany przeze mnie motyw podobno przedstawia lilię, co mimo wszystko pozwala mi widzieć tulipana. Rozpoczynając haft myślałam, aby był ozdobą poduszki i pewnie tak się stanie. Wspomniana wyżej książka zachęciła mnie do zapoznania się z twórczością mistrza i powiem tylko, że były to bardzo inspirujące odkrycia.

czwartek, 5 czerwca 2014

Strawberry fields forever ...

Spełniłam moje serwetkowo-poziomkowe marzenie. Na razie częściowo, gdyż jeszcze chodzą mi po głowie cztery mniejsze serweteczki. Ich łączna powierzchnia tkaniny bęzie taka, jak ta na zdjęciu. A to co na zdjęciu to połowa tłustej ćwiartki. Nie wiem, kto tą nazwę wymyślił, pewnie było to w Stanach, ale wtajemniczeni wiedzą o co chodzi. Najważniejsze, że zdążyłam na zaawansowany początek sezonu poziomkowo-truskawkowego.



Jak tylko zobaczyłam ten materiał, to właśnie zaczął mi pączkować pomysł serwetki z koronką szydełkową. Ci, co mnie znają doskonale wiedzą, że uwielbiam połączenie tkaniny z koronką. W tym przypadku rozliczenie wkłuć szydełkiem na gęsto tkanej bawełnie wcale nie było takie proste, ale to że coś nie jest proste, nie oznacza, że się nie da. 
Jak widać w załączeniu, poziomki na tkaninie są ciut mniejsze, niż te na krzaczku.

Jak rozliczyć ilość wkłuć w pierwszym okrążeniu:
Najpierw należy zrobić kilka wkłuć próbnych i zobaczyć jak przy danej grubości nici układają się nam słupki. Następnie należy sprawdzić ilość wkłuć w raporcie wzoru, sprawdzić odległość między wkłuciami, zobaczyć ile długości raportu nam się zmieści, doliczyć narożniki i otrzymujemy ilość wkłuć na jednym brzegu. Ustawiamy na maszynie do szycia odpowiednią długość ściegu (i tu powinniśmy mieć maszynę z płynną regulacją długości ściegu), przeszywamy. Wkłuwamy się szydełkiem ciut wyżej niż wkłucia igły, aby potem wyciągnąć nitkę szwu maszynowego. Tak to sobie przynajmniej wykombinowałam.


Wzór koronki pochodzi z Labores del Hogar Extra No 45 poświęconego w całości koronkom szydełkowym. W oryginale do obrobieni użyto kanwy (Aidy). Jest on dość prosty. Trochę przypomina mi wzory koronek klockowych  typu Torchon.
















Poziomkowa serwetka na stoliczku ogrodowym prezentuje się znakomicie i następną rzeczą, którą na niej postawię będzie serniczek na zimno. Oczywiście z truskawkami i takową galaretką.

niedziela, 1 czerwca 2014

Trzy i pół okrążenia w jeden dzień

Renulkowa serwetka leżała odłogiem dobre dwa tygodnie z okładem. Ale w piątek przyszedł na nią czas i próbowałam nadrobić zaległości. Miałam sporo wolnego czasu w podróży i odreagowałam stresy minionego miesiąca machając czółenkiem. To bardzo dobry sposób na rozładowanie złej energii. Przynajmniej dla mnie. Korci mnie, aby w ósmym okrążeniu coś pokombinować, ale jeszcze nie zdecydowałam się ostatecznie. Nie jest to jedyna robótka nad którą pracuję. Ostatnio zamarzyła mi się apetyczna serwetka płócienna obrabiana na szydełku. A dlaczego apetyczna? Może zobaczycie już w następnym poście. I jeszcze pochwalę się, że w ostatnim tygodniu mój zbiór czółenek powiększył się o pięć nowych, każde w innym kolorze. Bardzo wygodnie się nimi robi.