niedziela, 31 maja 2020

Produkcja masowa

Nie wiem, czy trzy sztuki to już produkcja masowa. Jasne serwety uszyłam dwie, a ciemną jedną. Pomysł takich serwet zrodził się jeszcze w styczniu, ale najpierw skończyłam opisaną w poprzednim poście poduchę, a ta ostatnia choć była pokłosiem prezentowanych dzisiaj serwet, to te ostatnie musiały poczekać na trochę spokoju i wenę do pikowania.
Dlaczego aż trzy? Zaczęłam od tej ciemnej, ale doszłam do wniosku, że będzie bardziej pasowała do ogrodu, niż do wnętrza, a jak pociełam jasną, to stwierdziłam, że drugą popełnię na prezent. Ta ostatnia została skończona jako pierwsza. Pięć minut po podszyciu lamówki trafiła do właścicielki i dzisiaj miałam okazję podziwiać ją na miejscu docelowym. Widać że cieszy obdarowanych.

Zdjęcie z cięcia trochę gorsze, bo robione telefonem, ale widać na nim, że cięcie,  żeby było szybciej robi się sposobem. Odpadami są małe kwadraty. Jest ich tyle, co kwadratów w środku. Wielkość kwadratów została zaprojektowana tak, abym mogła wykorzystać moją kwadratową linijkę 16x16cm.






Można kupić specjalne pomoce do cięcia takich twisterów, ale nie wiedziałam, czy mi się spodoba ta technika i czy oprócz tych prób będę szyła jakieś kolejne prace, więc postanowiłam nie inwestować. Przyrząd do wyznaczania kwadratów można zrobić samemu. najlepsza jest linika kwadratowa, ale można też zrobić taki kwadrat z twardszej przezroczystej folii i wyznaczyć ukośne linie markerem. W moim wypadku odchylenie od pionu wynosi 30 stopni.



Wszystkie trzy topy były zszyte już dawno, jeszcze na początku marca przed moim wyjazdem na warsztaty w Ustroniu. Zaraz potem zrobiłam kanapki i przepikowałam w szwach. Te czynności poza wyborem wkładu i tkaniny na spód nie wymagały żadnych decyzji, ale temat pikowania trochę we mnie dojrzewał. 
Kilka tygodni pracy zdalnej i siedzenie przy komputerze przez ponad osiem godzin non stop trochę dały mi w kość i po pracy chętniej spędzałam czas na powietrzu, niż przy maszynie.












Przy pikowaniu mojej pierwszej dużej pracy, czyli opisanej tutaj na blogu "ogrodu różanego" wpadłam na pomysł, aby zrobić zdjęcie fragmentu topu, wydrukować nawet w skali szarości i na wydruku bądź wydrukach narysować sobie wizję pikowania. Tutaj też tak zrobiłam. Mając już koncepcję narysowałam wiatraczek w skali 1:1 i rozrysowałam kółka. Spróbowałam przeszyć, było tego trochę za dużo, więc nieco zmodyfikowałam i później już się tego trzymałam. Pokazałam swoją wizję Agnieszce i skorzystałam z jej rady, aby pióra 
oddzielić od reszty wzorów ramką (na pierwszej serwecie jej nie ma i piór jest ciut mniej). Kółka rysowałam flamastrem od szablonów kółek. Linie proste pikowałam z linijką. Do rysowania piór zrobiłam sobie szablon, który prawdził się znakomicie.







Na wzorzystym brzegu pikowania prawie wcale nie widać. Tak samo n zielonych wiatraczkach jest ono znacznie słabiej widoczne, niż na surówce bawełnianej. Nie zmienia to faktu, że na stoliku ogrodowym pod lipą prezentuje się całkiem dobrze.








A jasna serweta w zestawie z poduszką i zrobionym z tych tkanin bieżnikiem (wystaje spod serwet na pierwszym zdjęciu) wygląda jak komplet. Muszę szybko nacieszyć oczy, bo jeszcze kilka tygodni i te wiosenne kolory się zdewaluują. Pora pomyśleć o czymś jesiennym, bo z letnim to na ten sezon raczej nie zdążę.