Od jakiegoś czasu chodziło za mną spróbowanie pikowania z wolnej ręki, ale jakoś nie mogłam zebrać się w sobie i usiąść z takim zamiarem do maszyny. W ostatnich miesiącach zaczęło korcić mnie bardziej i zamówiłam sobie literaturę na ten temat. Jej nadejście zbiegło się w czasie z zapowiedzią nowego cyklu na blogu Wiesi o nauce pikowania. Z niecierpliwością czekałam na pierwszy wpis i gdy tylko się ukazał z tego co było pod ręką zrobiłam kanapki i spróbowałam.
Pierwszy kontakt ze stopką do pikowania omal nie spowodował jej zniszczenia, ale potem było już tylko lepiej. Pierwsza kanapka posłużyła do opanowaniu ruchów w każdą stronę, choć przyznam szczerze, że nie łatwo jest przestawić się mentalnie na szycie bez transportu tkaniny, skoro nigdy się tego nie robiło.
Gdy ruchy były już w miarę opanowane, zrobiłam kanapkę ze starego prześcieradła, abym mogła na nim wyrysować wzory i spróbować poprowadzić po nich ścieg. Tu już poszło mi znacznie lepiej i powoli przemierzałam igłą wyrysowane szlaczki. Już to Wiesi powiedziałam, ale jeszcze tutaj napiszę, o ile do tej pory podziwiałam jej pracę, to teraz padam przed nimi na kolana, bo to wcale nie jest tak łatwo pikować miarowo równym ściegiem, gdy tak naprawdę równość tego ściegu jest w naszych rękach i musimy zapanować nad prędkością szycia, aby się gdzieś niepotrzebnie nie zagalopować.
Gdy jakość ściegu zaczęła mnie zadowalać, zapragnęłam wypikować coś małego. Padło na etui na czytnik książek. Spodobał mi się jeden z pokazanych w książce wzorów i zaczęłam kombinować, jak go skopiować. Spieszyło mi się jednak i postanowiłam coś narysować własnoręcznie "na kształt". Poszło całkiem sprawnie i już po chwili jedna z dwóch przygotowanych kanapek pokryła się fioletowymi szlaczkami.
Pod stopką maszyny na w sumie ciemnej tkaninie nie było nic widać, zwłaszcza, że zabrałam się do pracy wieczorem. Postanowiłam zaufać swojej ręce, rzucić się na głęboką wodę i pikować samopas. tak więc po przepikowaniu pierwszej kanapki namalowany pisakiem wzór miał się nijak do tego, co zrobiła maszyna. Kanapki miały 14 cm szerokości i to nastręczało pewnych problemy z pikowaniem w okolicach brzegów.
Pierwsze rysowanie igłą zakończone! Dzięki temu powstało praktyczne etui, które wraz z zawartością zamieszka w mojej torebce. Zachęciło mnie to do dalszych prób i może kiedyś wyjdzie spod mojej ręki prawdziwy patchwork! Wiesiu dziękuję za lekcje pikowania publikowane na Twoim blogu! Myślę, że nie tylko ja dzięki nim rozpocznę przygodę z pikowaniem.