Gdy w sierpniu ubiegłego roku miałam w ręku wykonane z rogu i inkrustowane masą perłową czółenko, miałam wrażenie, że trzymam w ręku klejnot.
Z jednej strony wyglądało na bardzo ergonomiczne, a z drugiej chciało się go powiesić na szyi jako ozdobę.
Z jednej strony wyglądało na bardzo ergonomiczne, a z drugiej chciało się go powiesić na szyi jako ozdobę.
Jedno z takich czółenek znalazłam w ostatnie święta pod choinką. Moja radość nie zna granic. Mała rzecz, a cieszy.
Pierwsze próby dziergania tym cudem wypadły bardzo pozytywnie. Oczywiście jest ono dla osób, które lubią czółenka z czubkiem. Mam nadzieję, że nie będę musiała zbyt często tego czubka używać. Chwilowo jednak prace czółenkowe rzuciłam w kąt i dziergam na szydełku, ale frywolitka chyba nie będzie musiała na mnie zbyt długo czekać.