niedziela, 14 lipca 2019

Poręczna torebka na spacer


Moja sąsiadka Joanna po raz kolejny przypomniała mi z wyrzutem, że dawno nic nie napisałam na blogu. Od początku czerwca wiele się u mnie działo w swerze robótkowej, ale w zasadzie aż do dzisiaj nie miałam się czym pochwalić, bo nic nie zostało skończone. No prawie nic. Torebka którą dzisiaj pokazuję jest drugą identyczną uszytą przeze mnie od 10 czerwca, ale ta pierwsza była wykonywana w wielkim pośpiechu i oprócz jednego słabego zdjęcia zrobionego telefonem, nie zdążyłam jej porządnie obfotografować, a już była u nowej właścicielki i od razu pojechała z nią na urlop.
Pierwsza torebka powstała zupełnie spontanicznie Odwiedziła mnie koleżanka z pracy i wybrałyśmy się na spacer po okolicy. Nie chciała zabierać ze sobą swojej torby, skorzystała z mojej, która bardzo się jej spodobała i rzuciła hasło, że mogłabym kiedyś uszyć jej podobną. Od razu przeszłam do pytań o preferencje kolorystyczne, ale nic nie obiecywałam. Miałam tydzień czasu, żeby zdążyć przed jej urlopem. I zdążyłam!

Kiedyś z myślą o tego typu torebce kupiłam jedną tłustą ćwiartkę (dla niewtajemniczonych: to kupon tkaniny stanowiący 1/4 metra bierzącego, a właściwie jarda, najczęściej 45x55 cm). Tkanina ma patchworkowy wzór, ale również jest nadrukowana imitacja pikowania. Postanowiłam przepikować torebkę na tych imitacjach i jestem bardzo zadowolona z efektu.

Tłusta ćwiartka wystarczyła na uszycie dwóch torebek i zostały z niej jedynie niewielkie skrawki, które widać na zdjęciu obok torebki. 
Torebka na przodzie ma kieszeń na dokumenty i pieniądze. Jest cienka i w zasadzie uszyta z myślą, że ma się w niej zmieścić telefon, chusteczki higieniczne, a do kieszeni jak w zdaniu wcześniej, klucze i pieniądze (luzem). Taka w sam raz na spacer.
Wracając do ostatnich tygodni, to sporo się u mnie działo. Po raz kolejny byłam na wystawie w Fulneku, ale w tym roku nie zamieściłam relacji, gdyż od ostatniej niewiele było innych wpisów, a nie chciałabym aby mój blog był jedynie odtwórczy i pokazywał cudze prace. Jest szansa, że ożyje, bo w pierwszym tygodniu lipca na warsztatach patchworkowych rozpoczęłam trzy kolejne patchworki, które chciałabym w najbliższych tygodniach wykończyć i pokazać.

Na wypikowanie czeka również różana kołderka, ale nie wiem, czy najpierw nie powinnam jej wyprać, bo moja kocica zrobiła sobie na niej legowisko i zasłała ją sierścią w stopniu dość znacznym. 
Gdy przeglądam facebooka widzę, że niektóre koleżanki rozpoczęły już sezon twórczości świątecznej i zastanawiam się, czy w tym roku nie popełnić przypadkiem czegoś okolicznościowego. Nie chcę odkładać tego do grudnia, bo wiem, że wtedy jest tyle innych zajęć, że jest po prostu bardzo trudno.

Pozdrawiam wszystkich wakacyjnie!