niedziela, 23 kwietnia 2017

Weekend z koronką

Pogoda w ten weekend zachęcała do pozostania pod dachem. Dobrze, gdy pod jednym dachem spotkają się pasjonaci tego samego i cieszą się tym, co robią. Tym razem jednym miejscu spotkało się ponad 20 miłośniczek koronki klockowej i pod czujnym okiem Małgorzaty Połubok zgłębiały tajniki pracy z niezwykłą materią koronki klockowej. Każda z nas wybrała sobie inny wzór. Wiele z nich jest na tyle skomplikowanych, że jeden weekend nie wystarczył...
Trudno się temu dziwić, zwłaszcza że w czasie takich spotkań oprócz pracy na klockach, ważny jest też aspekt towarzyski ...

Zaczęłam brzeg do serwetki, która będzie "prezentem" dla mojej odmalowanej kuchni, ale żeby prezent mógł znaleźć się na swoim miejscu trzeba serwetkę skończyć, a kuchnię odmalować. Na tym wzorze w niezapominajki jest 216 listków. Osoby robiące koronkę klockową wiedzą, co to znaczy 😊
Muszę się sprężać. Przy wałku nie da się siedzieć zbyt długo, ale też nie warto siadać na krócej niż godzinę.

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Świątecznie w wiosennych kolorach


Jeszcze w pierwszej połowie grudnia ubiegłego roku zaprojektowałam świąteczny bieżnik, który wówczas dość szybko udało mi się uszyć. Podstawa projektu była oparta o blok Ah'Teen, ale ten był w kwadracie, a ja potrzebowałam prostokąta o określonych proporcjach boku, aby pasował na mój dość długi stół. Najpiękniejszym motywem na tą wiosenną okazję są dla mnie tulipany. W ubiegłym roku pokazywałam Wam
serwetę haftowaną krzyżykami, w żółte tulipany. Tym razem, żeby nie było zbyt żółto, tulipany są kolorowe. 
Serweta miała być skończona przed świętami, ale zabrakło mi czasu i weny na wypikowanie jasnych pól, a nie chciałam tego robić w pośpiechu, bo wiadomo, co nagle, to po diable. Bez tych pikowań też da się położyć na stole.









Dla tych  z Was, którym podoba się projekt zamieszczam schemat. Przy publikacjach proszę o podanie źródła inspiracji. W moim bieżniku każdy z kwadratów ma wymiary 2" x 2", czyli metrycznie 5,08 cm  x 5,08 cm. Ale wymiary możecie dostosować do swojego stołu. Dodatkowe pole manewru pozostawiają zielone pasy dookoła, które nie muszą mieć tej samej szerokości, co reszta kwadratów.
Nie chciałam wykonywać bieżnika z lamowanym brzegiem. Wymagało to podpięcia wypełnienia do wierzchu i zszycia wierzchu ze spodem przed pikowaniem. Dałam radę. Dzięki temu mam cienki brzeg. Zastanawiam się, czy nie zrobić jeszcze mniejszej serwety z pojedynczym motywem, chociaż nie wiem, czy ten motyw w układzie trzech nie wygląda po prostu idealnie.



















Tymczasem zamiast robótek zajmuję się ostatnio raczej pracami budowlano-wykończeniowymi. Idzie mi nieźle, acz powoli. Najgorzej, że jak człowiek sobie coś zaplanuje czasowo, to wyjdą jakieś nieprzewidziane prace, których zakresu trudno jest wcześniej przewidzieć. Tak to jest mieszkać w starej przedwojennej chałupie. Pocieszające jest tylko, że do tej chałupy pasują hafty i koronki, co w świetle moich zainteresowań rękodzielniczych jest istotne.

Na szczęście każdy remont kiedyś się kończy i potem można spędzać czas w świeżo odnowionych pomieszczeniach. Przy pracach tego typu najgorsze jest to, że część pomieszczeń jest remontowana, a pozostałe są zagracone tym, co z tych remontowanych pomieszczeń jest wynoszone. Wniosek: trzeba minimalizować ilość rzeczy, ale przydasie robótkowe mieć trzeba 😉!

sobota, 1 kwietnia 2017

Wiosenne porządki w pracowni

W poprzednim poście pisałam o nierobótkowym lutym, a tu zrobił się również nierobótkowy marzec
i wpisów brak. Ale w marcu pozwoliłam sobie na dwie wielkie przyjemności w postaci kursów patchworkowych. Nie pisałam tu o nich , ponieważ nie miałam na razie czasu skończyć robionych w ramach kursów prac. 
W czasie styczniowych mrozów postanowiłam przenieś się z szyciem do cieplejszego pokoju. Było to pewnym przedsięwzięciem, bo duży stół trzeba było rozkręcić, 

gdyż nijak nie chciał się zmieścić w drzwiach. Dzisiaj nastąpił ten dzień, gdy wszystko wróciło na swoje miejsce. Do przeprowadzki zachęciła mnie zimowa mieszkanka pokoju, czyli ponad dwudziestoletnia kliwia, obsypała się właśnie kwiatami i nie mogę od niej oczu oderwać. Za sprawą słonecznej pogody na poddaszu zrobiło się przyjemnie ciepło. Coś mi się wydaje, że wiosenne wieczory będę spędzać właśnie tutaj.
















Oprócz kliwii ozdobą poddasza jest również hipeastrum. Eksperymentuję z uprawą cebul w wodzie. Rosną tak już od prawie czterech lat. A w kuchni zakwitł falenopsis.
























Na tarasie zaś królują bratki. Wygodny fotel też zachęca aby tu usiąść z jakąś robótką. Trzeba popracować nad organizacją czasu, aby wygospodarować taką przyjemną chwilę pod koniec dnia.
Ja tymczasem zaraz sięgam po czółenko, no bo w końcu dzisiaj Międzynarodowy Dzień Frywolitki. Trzeba to jakoś uczcić, a tego dnia zostało raptem półtorej godziny.