środa, 10 kwietnia 2019

Ptasia niespodzianka

Wczoraj wracałam z pracy dość późno. Skrzynkę pocztową otworzyłam kwadrans przed osiemnastą. Bielące się w jej czeluściach awizo nieco mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się żadnej przesyłki poleconej. Jakiś mandacik może? Hmm... staram się być przykładnym kierowcą. Nie miałam czasu na długie rozmyślanie, bo na pocztę daleko, a czas naglił. To była już ta dobra pora, gdy przy okienku nie było interesantów. Adres nadawcy zdradził mi, że to będzie bardzo miła przesyłka.  Równie mięciutkie, jak bąbelkowa wyściółka koperty, spały w niej dwa małe szare wróbelki. Na ten widok od razu opuściło mnie zmęczenie i ściskając kopertę w garści pognałam do domu. Autorką tych piękności jest Anna Sanna Strygner, autorka wielu różnych cudeniek, z których każde wymaga polotu i wielu godzin szycia ręcznego. Dzisiaj nie będę się zbyt wiele rozpisywać, gdyż ta opowieść będzie kanwą jednego z kolejnych wpisów, więc musicie uzbroić się w cierpliwość.
Z tego miejsca jeszcze raz bardzo dziękuję autorce. To była prawdziwa niespodzianka.

sobota, 6 kwietnia 2019

Weekend z patchworkiem w roli głównej

Drugi weekend marca upłynął mi głównie za kierownicą samochodu
i na szyciu. Był to długi weekend, bo zaczął się już w piątek 8 marca. Zapisałam się na warsztaty patchworkowe w Ustroniu, ale obowiązki rodzinne nie pozwoliły mi na udział w całych warsztatach, więc byłam w piątek i w niedzielę. W warsztatach wzięłam udział, ale cała warsztatowa integracja mnie ominęła, bo na sobotę trzeba  było wracać do domu.
Druga połowa marca była bardzo intensywna, ale była to intensywość nierobótkowa i nie miałam nawet chwili, żeby zrelaksować się przy maszynie, czy z czółenkiem w dłoni, ale za to odwiedziłam targi Kreativa w Ostrawie i to już był wyjazd integracyjny.


Wracając do warsztatów, wzięłam udział w trzech blokach zajęć, w tym zajęcia z "rag quilt" pod okiem Ewy Wilczak. Przed wyjazdem zastanawiałam się z czego uszyję patchwork z postrzępionymi brzegami i mój wybór padł miesznkę beżu i kremu.
Miało być przygotowanych szesnaście kwadratów, ale większych, ja poszłam w mniejsze i do uszycia poszewki potrzebne mi było aż trzydzieści sześć. Z tego też powodu na zajęciach nie udało mi się skończyć poszewki ma zajęciach, a czas i wena dopadły mnie dzisiaj. Na dokończenie czekają prace z pozostałych dwóch warsztatów. Mam nadzieję, że nie będziecie zbyt długo czekać na kolejne wpisy.