niedziela, 17 lipca 2016

Podróże z pasją - koronkowe miasteczka Słowenii

Praca Mili Primožič.w jednej z galerii w Škofja Loka
Ostatnio czas pędzi nieubłaganie i nie wiem, kiedy minęły te tygodnie od mojego ostatniego wpisu. Codziennie myślałam o tym obiecanym wpisie z koronkowych miasteczek Słowenii, ale czasu brak. Czasu brak między innymi dlatego, że dzieje się tyle, że musiałabym teraz przez tydzień pisać posty, aby nadrobić zaległości, które się nazbierały. Pomyślę, co z tymi zaległościami zrobić.

Ale do rzeczy, miało być o koronce klockowej w Słowenii. My Polska, kraj o trzydziestu ośmiu milionach mieszkańców ma swoją Bobową - jedyny obecnie ośrodek koronki klockowej, a taka dwumilionowa Słowenia ma aż cztery miasteczka, w których kultywowana jest tradycja tej misternej koronki. Miasteczkami tymi są:  Škofja Loka, Žiri, Idria i Železniki. Ja odwiedziłam pierwsze dwa. W świecie chyba najbardziej znana z koronki jest Idria, ale z relacji innych osób, które w czerwcu odwiedziły wszystkie te miasteczka wiem, że tradycja robienia koronek jest we wszystkich tych miejscach żywa i warto je odwiedzić. Marzą mi się takie wakacje z włóczeniem się i po miejscach związanych z koronką i z chodzeniem po górach, a to przecież Alpy.

Zwiedzanie Słowenii zaczęliśmy od wizyty w Škofja Loka, niedaleko tego miasteczka mieszkaliśmy. Związek z koronką klockową widać było na każdym kroku. W niejednym oknie wisiały firanki i zasłonki wykończone koronkowym obszyciem.







Praca w jednej z galerii w Škofja Loka


Przy głównej ulicy można było zwiedzić co najmniej trzy galerie prezentujące koronkę w najrozmaitszej postaci. W pierwszej przeze mnie zwiedzanej zgromadzone były prace gdzie koronka była motywem przewodnim, ale prawie każda z tych prac była wykonana w innej technice. Pierwsze zdjęcie w poście również pochodzi z tych zbiorów. 
Chciałam zrobić porządne podpisy do zdjęć, ale najwyraźniej nie dołożyłam należytej staranności przy robieniu zdjęć i trochę mi się pomieszało.

Praca w jednej z galerii w Škofja Loka
W zasadzie mam zdjęcia podpisów, ale jak się okazuje nie wszystkich, więc zostanie tak jak jest, tym razem będzie jedynie informacja skąd pochodzi zdjęcie. Wybaczcie.

Koronkowe rzeźby w drewnie kojarzyły mi się z formami do robienia pierniczków, jakie są popularne jeszcze do dzisiaj w Czechach, ale również z naszymi ornamentami góralskimi, które ozdabiają chaty ale również drewniane skrzyneczki.


Praca w jednej z galerii w Škofja Loka











Elementy koronki mogą być, jak widać na zdjęciu po lewej stronie ozdobą witrażu. Przyznam szczerze, że taka osoba bardzo ładne wyglądałaby w moim pokoju dziennym. Może powinnam poszukać chętnych do zrobienia części witrażowej, bo z koronkową dam sobie radę.








Koronkę da się również łączyć ze skórą, może być abażurem lampy itd itp tylko niebo jest granicą naszej wyobraźni. Dlaczego więc w dzisiejszych czasach tej koronki jest tak mało? Patrząc na to, co działo się w sztuce dekoracji wnętrz, to na szczęście staje się coraz bardziej obecna.







W jednej z tych galerii, o których wspomniałam na początku, moją uwagę przykuła kolekcja klocków. Wykonane wg jednego wzoru wisiały równo pozawieszane w gablotkach, jak na zdjęciu obok, a w sumie było ich 95 par. Każdą z tych par wykonano z innego gatunku drewna. przy klockach wisiał opis drzewa, które dało surowiec. Istny atlas dendrologiczny. Niestety, nie było warunków, aby to w spokoju obejrzeć i przeczytać, trzeba było biec dalej.













Praca w jednej z galerii w Škofja Loka

W tej samej galerii, co klocki było również trochę koronek, wszystkie wkomponowane w nowoczesne tło. Było tam też trochę dawnych narzędzi do robienia koronek. Można było tam zobaczyć, że dawno szpilki nie były bardzo rozpowszechnione, a być może mało kogo było na nie stać, dlatego też do upinania nici na wzorze wykorzystywano igły z kości, albo różnego rodzaju kolce.





Gdy tak patrzę na niektóre motywy wystawionych tam prac, to dochodzę do wniosku, że są one bardzo podobne do tych znanych mi z koronki bobowskiej. 
Oprócz wizyty w galeriach, była również wizyta w lokalnej pasmanterii. Nie będę się rozpisywała, nad dostępnością narzędzi materiałów do robienia koronki klockowej, ale osobom robiącym frywolitkę napiszę tylko, że był tam spory wybór kordonka Lizbeth w różnych grubościach. Oj daleko nam jeszcze do takiego zaopatrzenia :(

Po galeriach i pasmanterii przyszedł czas na zwiedzanie zamku. Nie będę się rozpisywać o zbiorach różnego rodzaju rękodzieła i narzędzi do jego wytwarzania, bo byłby to chyba najdłuższy post wszech czasów, ale wspomnę o historycznych niciach lnianych z fabryki w Wilamowicach pod Bielskiem. Oj takich już u nas nie robią. 

Na zamku była również wystawiona pokaźna kolekcja znaczków słoweńskich z koronką w roli głównej. 


Po całonocnej podróży i pełnym wrażeń dniu wszyscy myśleli już tylko o odpoczynku. Trafił mi się pokój z takim widokiem. Trzeba było szybko spać, bo była to najkrótsza noc w tym roku, a kolejny dzień miał przynieść jeszcze więcej doznań estetycznych, ale o tym mogliście już drodzy czytelnicy przeczytać w poprzednim poście.
Po wizycie na kongresie w Lublanie, kolejnym etapem przed powrotem do domu było zwiedzanie miasteczka Žiri.


Zdjęcia z pierwszej galerii nie wyszły, więc nie będę pisać o tym, czego nie pokazuję, choć pozwolę sobie nadmienić, że tym razem oprócz koronki widziałam coś w rodzaju izby pamięci fabryki butów do nart biegowych, a zwracam na to uwagę, gdyż sama buty tej marki posiadam. 
Na chodnikach Žiri namalowane były tajemnicze znaki, stopa i klocek do robienia koronki. Nie trzeba było nikogo o nic pytać, wystarczyło poruszać się tropem tajemniczych znaków i to wystarczyło aby odwiedzić wszystkie miejsca związane w tym miasteczku z koronkami.

























Pierwszy z tych tropów prowadził do czegoś w rodzaju galerii mody sakralnej. Wszystkie prezentowane tam ornaty, stuły i akcesoria liturgiczne przyozdobione były motywami wykonanymi techniką koronki klockowej. Wszystkie te elementy wykonane były po mistrzowsku. Umiejętności warsztatowe z górnej półki.

W kolejnej galerii zdjęć robić nie było wolno, a konkretnie zdjęć koronek, gdyż ten sprzęt po lewej sfotografować mi wyjątkowo pozwolono. Pewnie większość z Was zastanawia się, co to jest. Zanim pod strzechy zawitała elektryczność, ludzie musieli sobie jakoś radzić, zwłaszcza jeśli do pracy potrzebowali dobrego oświetlenia. na lampę montowano zbiorniki z wodą, które pełniły rolę soczewki i wzmacniały wątłe światło płomienia lampy naftowej.
Zdjęcie to zostało zrobione w galerii poświęconej działalności Antona Primožiča, który w 1888 roku założył firmę zajmującą się projektowaniem wzorów koronek i najwięcej słoweńskich koronek powstało wg wysowanych tutaj wzorów. Po galerii oprowadzał nas jego wnuk.












Przy wyjściu z sali kinowej w Žiri naszym oczom ukazała się taka oto instalacja. Nie zdążyłam zapisać nazwiska autorki, w każdym razie jest słoweńską projektantką mieszkającą obecnie w Stanach Zjednoczonych.












W dwóch salach ekspozycyjnych nad kinem koronek było tyle, że nie bardzo wiem, co mam Wam pokazać. Może zacznę od czegoś, co na pierwszy rzut oka koronki nie przypomina. Wchodzący w skład cyklu "Cztery pory roku" obrazek "Wiosna". Wszystkie one prezentowały ten sam widoczek, tyle że w różnej scenerii.
































Z dużym zainteresowaniem obejrzałam też cykl "Drzewa". Była obecna również autorka. Wszystkie one, a było ich kilkanaście wyglądały bardzo realistycznie.


Oczywiście to zdjęcie kojarzy się bezsprzecznie z patchworkiem. Zrobienie takich małych sześciokątów to świetny sposób na przetrenowanie różnego rodzaju tła. No, ale co później z takimi próbkami zrobić? Koronczarki ze Słowenii znalazły bardzo efektowne zastosowanie.



















Prosta, a jak efektowna pasmanteria. Przykładów takich prac było więcej. Koronka w odzieży to jak widać, niekoniecznie musi być koronkowy kołnierzyk. 






Na jednej ze ścian wystawiono prace konkursowe. Wszyscy uczestnicy konkursu pracowali na tym samym wzorze. Każda z prac była inna. Format niby ten sam, ale nie było dwóch podobnych do siebie wykonań. 
I na koniec parę zdjęć z tych galerii, już bez mojego komentarza, bo Was w końcu zanudzę, zwłaszcza, że słowo koronka było dzisiaj odmienione przez wszystkie bodaj przypadki i pojawiło sie naprawdę wiele, wiele razy.



 






6 komentarzy:

  1. Wow, ale dobra. Czytałam jak najlepszy kryminał. Kusisz, kusisz, żeby sobie taką wycieczkę zrobić. Cudo. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuszę, kuszę, może trzeba zebrać grupę? Też jestem chętna :)

      Usuń
  2. Bardzo dobra relacja i fajnba pamiątka . Super zdjecia .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podoba, w końcu też byłaś miód i wino piłaś, więc wiesz najlepiej, jak było.

      Usuń
  3. Świetna relacja, poczułam się trochę TAM. Może kiedyś zobaczę?

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne rzeczy nam pokazałaś !!!

    OdpowiedzUsuń

Drodzy Czytelnicy, miło mi będzie, jeżeli po lekturze tego posta napiszecie tu parę słów komentarza. Komentarze zawierające treści reklamowe i linki do blogów, sklepów itp będą jednak usuwane. W przypadku starszych postów komentarze są moderowane i pojawią się dopiero po zatwierdzeniu. Proszę o cierpliwość.