niedziela, 12 stycznia 2020

Święta z niedokończonym patchworkiem

Na początku grudnia uczestniczyłam w spotkaniu grupy  Patchwork małopolski. Koleżanki szyły obrazek autorstwa Julianny Gąsiorowskiej, który bardzo mi się spodobał.  Na mojej półce tkanin świątecznych nie brakuje, więc postanowiłam też spróbować. Jeszcze przed świętami udało mi się uszyć "topik", a konkretnie 19 grudnia i wiedziałam, że muszę go odłożyć, bo ważniejsze było sprzątanie i gotwanie. 
Po świętach niedokończony projekt znów zaczął zajmować moją uwagę. Zainspirowana ostatnią książką Amandy Murphy opracowałam wzory śnieżynek, które później wypikowałam. Pod choinkami wypikowałam kilka poziomych linii, ale nie bardzo byłam z tego pikowania zadowolona i wyprułam te linie, a na ich miejsce wypikowałam ręcznie cieniowaną nitką ściegi przypominające opadłe igliwie. To rozwiązanie podoba mi się bardziej.



Szyjąc cały czas miałam dylemat: poduszka, czy podkładka. Fakt, że mam w domu niewielką poduszkę 40x40 cm sprawił, że ostatecznie padło na poduszkę. Na tył również wybrałam tkaninę w we wzór świąteczny w kolorze zbliżonym do butelkowej zieleni choinek (na zdjęciu wygląda trochę inaczej) we wzór w poinsettie z lekkimi złoceniami. Tył wypikowałam tak, że pikowanie okrąża gwiazdy betlejemskie czyniąc je lekko wypukłymi. Dzisiaj udało mi się wykończyć całość lamówką. Całe szczęście, że polska tradycja pozwala potrzymać jeszcze przez jakiś czas bożonarodzeniowe dekoracje! Tak, czy siak na przyszłe święta będzie jak znalazł. 
To drugi wykonany przeze mnie projekt techniką "paper piecing" tzn. naszywania poszczególnych elementów na wzór na papierze. Będę próbować dalej. Może zrobię jakąś drugą poduszkę "do towarzystwa".
Wszystkim czytelnikom mojego bloga życzę twórczego nowego roku.

























4 komentarze:

  1. Bardzo mi się podoba.Tyle pracy w nią włożyłaś. Zdjęcia też piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ilonko, trochę pozazdrościłam Ci Twoich poduszek świątecznych :)

      Usuń
  2. Piękny patchwork. Poduszka jest maksymalnie dopracowana, a te igły leżące pod choinkami wyszyte ręcznie to już mnie całkiem na łopatki rozłożyły. Dla mnie mistrzostwo świata :-) pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pikowanie ręczne przypomniało mi, że jako sześciolatka zainteresowałam się haftem, a dopiero potem przyszły inne robótki. Skutek jest taki, że wywlokłam zza szafy tamborek z zapomnianym niedokończonym obrazkiem. Na razie stoi w kuchni i czeka na dobre światło. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń

Drodzy Czytelnicy, miło mi będzie, jeżeli po lekturze tego posta napiszecie tu parę słów komentarza. Komentarze zawierające treści reklamowe i linki do blogów, sklepów itp będą jednak usuwane. W przypadku starszych postów komentarze są moderowane i pojawią się dopiero po zatwierdzeniu. Proszę o cierpliwość.